piątek, 20 marca 2015

Cześć

Jeśli jeszcze tu jesteś i zajrzysz, jesteś kochany. Z powodu braku weny, nie tworzymy kolejnych blogów. Nie mamy co pisać i jest to męczące. To w pewnym sensie uzależnienie. Zabicie nudy.
Chciałybyśmy coś stworzyć. Masz pomysł? Podaj nam go :)

piątek, 27 czerwca 2014

Epilog



Jest niedziela i Harry zawozi ją do bliskiego kościoła.
- Pójdziesz ze mną?
- Poczekam.
- Proszę.
- Demi weź no..
- Chodź. Raz.
- Kiedy indziej.
Całuje go w policzek i idzie do budynku.
Godzinę później wraca i wsiada do samochodu.
- Możemy zaprosić Amandę na obiad z Liamem?
Daje jej telefon i rusza.
Demi zaprasza przyjaciół. W domu Harry wciska w nią kolejną dawkę witamin i dopiero wtedy może gotować obiad.
Pilnuje jej teraz jak nigdy. Trochę ułatwia mu to apetyt dziewczyny.
A ma nawet spory.
- A ja myślę, że to będzie dziewczynka. Z loczkami.
- Dziewczyna? Na pewno syn.
- Córka.
- Demi wiem lepiej.
- Ty nic nie wiesz, bo w ciąży nie jesteś. Znaczy fizycznie, bo praktycznie oboje jesteśmy.
- Ja zrobiłem, to wiem co.
- Przekonamy się - rzuca mu pomidora i każe kroić.
Liam z Amandą są punktualnie. Dziewczyny rozmawiają na swoje tematy. Po obiedzie siedzą na kanapie komentując jakieś pismo o modzie.
Potem przechodzą na temat o przewrażliwionych chłopcach.
- A tacy twardzi, a boją się o wszystko.
- Lekko przesadzają.
- Wiesz, ty masz lepiej. Bo możesz chociażby wyjść na spacer. A ja nie, bo zaraz chora będę.
Gadają aż do wieczora. Demi przytula Amandę nie chcąc jej puścić.
- Pa mała - całuje ją w policzek i wychodzą.
Dziewczyna zamyka drzwi i idzie na górę do łazienki.
Napuszcza wody i bierze kąpiel.
Tym razem nie zasypia. Wychodzi po pół godzinie. Nie chce jej się suszyć włosów, więc tylko je rozczesuje.
Ubiera piżame i idzie do sypialni. Wdrapuje się do łóżka. Siada obok Harry'ego i całuję go zachłannie w usta.
- Coś ty na brzuchu się kąpała?- śmieje się oddając pocałunek.
- Zabawne - ciągnie zębami za jego wargę.
- Myhm.- oplata jej talie ramionami.
Dziewczyna przemieszcza się na jego klatkę. Kładzie ręce na jego barkach i dalej się całują.
Odsuwają się dopiero przy braku powietrza. Demi składa pocałunki na szyi mężczyzny. Ten trzyma ja przy sobie i obraca ich.
Znajduje się teraz nad dziewczyną. Demi ciągnie za sznurki od szarych spodni dresowych Harry'ego.
- Więc mówisz że prawdą jest że kobiety w ciąży mają ochotę na seks co chwilę'?
- Tak. Zdecydowanie.
Całuje ją i pozbywa się ubrań i swoich i jej.
Kochają się prawie całą noc.
Styles budzi się pierwszy. Przytula dziewczynę kładąc dłoń na brzuchu.
Jest lekko wypukły, ale jeszcze tego tak nie widać. Prawdę mówiąc cieszy się.
Zamyka oczy i wtula twarz w jej cudownie pachnące włosy. Demi obejmuje jego pas jedną ręką i powoli się budzi. Harry od razu łączy ich usta.
- Hej...- oddaje pocałunek.
- Wstajemy?
- Jak musimy.
- To śpimy. - zamyka oczy, a po chwili otwiera jedno.
Demi uśmiecha się leniwie z przymkniętymi oczami.
- Moje słońce.. - całuje ją wstaje. Ubrany schodzi i przynosi jej śniadanie i witaminy.
- Ja naprawdę mam ręce - mówi gdy ją karmi.
- Ale ci fajnie.
- I umiem jeść.
- Jesteś niezwykła
- Harry...- wyręcza się sama.
- Kocham cię - mówi setny raz dzisiaj.
- Dzisiaj jest jakieś święto? - uśmiecha się i muska jego usta. - Ja ciebie sto razy mocniej i nie będzie się kłócić o takie błahostki.
~~*~~

- Mówiłem że dziewczynka. - mówi gdy wychodzą z gabinetu. Koniec szóstego miesiąca i wszystko jest w porządku.
- Mówiłeś, że chłopiec - Demi się śmieje kręcąc głową. - Nie zabij się - Harry wpatruje się w zdjęcia usg.
- Będę miał córkę... ale ona będzie ładna - mówi przerażony.
- Zostaje ci przeprowadzka na bezludną wyspę albo zamek z wieżą.
- Wykastruje każdego. Misio i tatuś jej wystarczą. Prawda?- gada do zdjęcia.
Demi wybucha głośniejszym śmiechem nie komentując tego. Kładzie.swoje dłonie na brzuch czując ruchy. Nadal się nie może przyzwyczaić.
Jadą do domu po drodze kupując coś do jedzenia.
Demi siedzi na fotelu zastanawiając się.
- Wszystko dobrze?
- Tak - opiera głowę o ręce. - Masz jakiś pomysł na imię?
- Sunny.
- Aww - wyciąga do niego ręce z uśmiechem.
- Smacznego. - daje jej talerz.
- Nie jesteśmy głodne.
- Raz, raz.
- Upierdliwy ten twój ojciec - mówi do brzucha i zaczyna jeść.
Harry bierze od nie naczynie i odnosi. Daje jej tabletki z witaminami.
Siadają w salonie przytuleni.
- Sumny Śpij bo mama ma dość twoich akrobacji.
Gdy Harry do niej mówi od razu się uspokaja. Reaguje na głos rodziców.
- Wiesz że nigdy nie pozwolę was skrzywdzić.
- Wiem. Kocham cię.                                            
- Też cię kocham słońce.                          



No więc...To koniec. Dziękujemy, że byliście i czytaliście. Każdy komentarz był bardzo miły. Nie mogę powiedzieć, że motywował bo opowiadanie było skończone, ale wyrażanie swojej opinii było jak najbardziej w porządku :) Muszę przyznać, że chyba obie przywiązałyśmy się do Honey. Chociaż pierwszy raz Karolina była Harry'm tak dla odmiany i musiała się odnaleźć w roli faceta. Myślę jednak, że jej się to 100% udało i przepraszam, że musiała się użerać z wkurwiającą Demi która naćpała się kadzidła. Amen. 
I TAK NA ZAKOŃCZENIE POWIEM O SUNSHINE I O STUPID GAME.

czwartek, 26 czerwca 2014

23. Sing.


To jest ostatni rozdział przed epilogiem, więc miło gdybyście skomentowali :)
Cała piątka spotyka się w swoim miejscu.
- Dzisiaj ich wykończymy - mówi Liam.
- Tylko szybko, krótko i na temat. - mówi Niall - przeładowując broń.
- A miałem taki dobry humor - mruczy Payne.
- Pozbędziemy się ich to ci wróci.
- To jedziemy. - wsiedli do aut i ruszyli do miejsca gangu zmarłego Ethana. Przed magazynami stoi Travis.
Harry nie czekając na nic idzie w jego stronę po chwili strzelając. Wyłącza myślenie.
Teraz jest broń, huk i ciało pada. Tak się dzieje z każdym po kolei. Nie mają większych problemów. Wszyscy wiedzą po co przyjechali. Na końcu podpalają budynki.
Widzą jak wszystko wybucha, gdy odjeżdżają.
- Świetna robota - mówi do radia chłopakom.
- Sama przyjemność.
- Trzeba to oblać - mówi Louis.
- Właściwie to podwójnie - dodaje Liam.
- Bo?
- Oojcem będę.
Cztery auta równocześnie się zatrzymują.
- Powtórz, bo szumi chyba.
- Skubany pierwszy następcę zmajstrował!- krzyczy Niall wysiadając z auta.
- Ty to się w ogóle nie doczekasz.
- Morda!- strzela Liamowi w jedno koło.
Ten się tylko śmieje. Louis robi głupią minę pokazując na Stylesa za jego plecami.
- Ten nadal pod złym kątem wkłada.
- Może po prostu uważam?- puka go w łeb.
- Po prostu nie chcesz potomka w przeciwieństwie do swojej dziewczyny.
- Nie narzeka.
- Też bym ci nie powiedział.
- Bo niby co?
- No jakbyś zareagował?
- Powiedziałbym co myślę.
- No to się nie dziw, że by ci nie powiedziała.
- Gratulacje stary - ignoruje ich.
- Dzięki - świętują podwójnie do późna.
Dopiero nad ranem Harry wraca do domu. Nie jest strasznie pijany. Ściąga koszulkę i spodnie i kładzie się obok Demi.
~*~
Demi pół nocy spędziła w łazience. Teraz leży na chłodnych kafelkach przysypiając.
Słowa lekarza po wypadku są już całkowicie jasne.
Wchodzi rano do sypialni ledwo przytomna i blada. Zaczyna się ubierać .
- Wszystko dobrze? - słyszy Hazze.
- Yhym - naciąga legginsy na nogi.
- Źle wyglądasz, dobrze się czujesz?
- Nie...- przyznaje i zakłada bluzę Harry'ego
- Zawołam lekarza.
Nogi uginają się pod nią i upada w ramiona na szczęście chłopaka, mdlejąc
Budzi się podpięta do różnych rurek. Jest w szpitalu. Dostrzega Amande obok jej łóżka.
- Hej - siłuje się na uśmiech.
- Jak się czujesz?
- Rurki..fu.
- Cicho, tak trzeba.
- Dlaczego? Gdzie Harry?
- Wyszedł gdzieś..
- Moje obawy chyba się sprawdziły...To to?
- Myhm.. Będziemy razem z wózkami chodzić.
Zakrywa usta ręką. Nie wie jak ma zareagować.
- I...on wie?
- Tak. Lekarz powiedział gdy się zapytał co ci jest.
Zamyka oczy i stara się spokojnie oddychać. Mówił, że nie chce mieć dzieci. Nie drążyła.
- Demi spokojnie.
- Jestem spokojna...- nie pozwala lzą wypłynąć. - Który tydzień? - pyta cicho.
- Trzeci, koniec trzeciego.
- A ty?
- Siódmy
- Powiedz jak zareagował.
- Demi, przecież wróci i będzie się cieszył.
- niech będzie jak mówisz.
- Na pewno..wyszedł po coś pewnie.
- To dziwne, ale jestem taka śnięta ..- mruczy zamykając oczy.
- Przez leki. Śpij jeśli chcesz.
- Ty też tak...- nie kończy zdania, bo rzeczywiście zasypia. Budzi się dopiero wieczorem.
Po chwili przychodzi lekarz na wizytacje. Mówi coś o anemii, witaminach i nie chorowaniu bo to będzie ryzykowne dla dziecka.
W drzwiach mija się z Harrym. Daje mu recepty i wychodzi.
Ten podchodzi do łóżka i kładzie je na szafce.
Demi na niego patrzy. Styles wyciąga z siatki kilka mandarynek, sok i wodę.
Dziewczyna unieruchamia jego rękę, łapiąc za nią. Odszukuje kontakt wzrokowy.
- Prosiłem żebyś jadła.
- Przecież jem.
- Więc teraz będę cię karmił, skoro najwidoczniej ty do buzi nie trafiasz.
- Nie miałam czasu, to nie jadłam. - burczy.
- Już powiedziałem.
Dziewczyna przekręca się i przykrywa bardziej.
- Będziemy gadać o jedzeniu?
- Wiedziałaś?
- Nie - odpowiada.
- Trochę tu poleżysz..
- Chcę do domu.
- Przykro mi Demi, ale nie możesz.
- Dlaczego?
- Lekarze muszą cię mieć na oku. - odpowiada.
- Jesteś zły?
- Jak sobie pomyśle że pewnego razu się obudzę, a ciebie z nim nie będzie bo stwierdzisz że tak będzie dla niego lepiej czy cokolwiek innego, że jestem złym ojcem, bo nie potrafię nim być, albo coś zrobię nie tak, przeklnę przy nim, krzyknę. Za szybko go podniosę..
- Równie dobrze ja mogę być złą matką. Nawet nie wiem co robi rodzic. Przecież ich nigdy nie miałam. Oboje będziemy się uczyć odpowiedzialności.
- Śpij, masz silne leki.
- Nie odpuszczę póki się nie uśmiechniesz. Jestem gotowa włożyć i zapałki, byleby nie zasnąć. Szczerze się uśmiechnąć mimo zmartwień.
- Nie targuj się ze mną.
- Nie targuję. Uśmiechnij się. Będziesz tatą.
Uśmiecha się dla niej powstrzymując od potoku słów.
Demi zadowolona zamyka oczy i znów pozwala, aby sen wziął górę.
~*~
Anne wpada do sali dziewczyny i zmartwiona i szczęśliwa.
- Moje kochanie - całuje ją w policzek. - Przyjechałam jak tylko mój pożal się boże syn zadzwonił. Jak się czujecie?
Demi poprawia się na łóżku z uśmiechem.
- Czasem nijak, ale teraz lepiej proszę pani.
- Anne kochanie. Babcia Anne jestem. Jak ci tu?- siada na jej łóżku. - Długo leżysz?
- Dwa tygodnie, bo nie chcą mnie wypuścić do domu. - mówi smutno.
- Co za..- wstaje i łapie lekarza chodzącego koło pacjentów. - Przepraszam.
- Tak?
- Chciałam się dowiedzieć dlaczego nie wypuszczacie mojej córki do domu. - zakłada ręce na piersi.
- Córki? Panny Taylor? To nieco ryzykowne. Musiałaby naprawdę uważać.
- Panie, byłeś pan w ciąży? Ja byłam i mówię że kobieta w ciąży nie pragnie niczego innego niż domowego ciepła. Co pan myśli że ona na Bangi pójdzie skakać. Dużo bym myślała czym to dobre dla dziecka jak musi znosić złe poczucie matki przez trzymanie ją na siłę w szpitalu! - kończy głośno.
Lekarz stara się uspokoić kobietę, ale ta jednak jest dość nerwowa.
- Dobrze, przygotuję wypis.
- Dziękuję - poprawia okulary na włosach i wraca do Demi. - Mój syn niby taki twardy, co to nie on, a ćwok nic nie umie załatwić.
- Bo on najchętniej zostawiłby mnie tu do końca ciąży.
- Co ty mówisz?
- No bo jest nad opiekuńczy.
- Bo to ćwok, mówiłam, boi się jak małpa depilarki.
Demi zaczyna się śmiać i to głośno.
- Moje kochanie - całuje ją we włosy. - Szykuj się a ja dzwonię po Harrego.
- Dobrze - robi jak prosi.
Godzinę później wychodzą ze szpitala. Anne odwożą na przystanek, a sami jadą do domu. Demi cieszy się, że w końcu nie będzie w szpitalu, wśród leków, strzykawek itd.
Nawet nie zauważa że mężczyzna jedzie w innym kierunku. Orientuje się dopiero, gdy się zatrzymuje.
Gdy wychodzi z auta widzi przed sobą sporych rozmiarów dom. Bogaty, ale ciepły.
- To..ten dom?
- No ten, żaden inny.
- Ale ładny... - poprawia rękawy bluzy rozglądając się.
- Idź mamuśka, oglądaj. - całuje ją w policzek i otwiera drzwi.
Demi wchodzi do środka podziwiając wnętrza. Naprawdę jest pięknie. Przestronnie.
Widać że wszystko musiało kosztować fortunę, ale tak bardzo jej się podoba... Harry chodzi za nią tłumacząc coś od czasu do czasu.
- Kazałem poszerzyć drzwi żebyś się mieściła.
Odwraca się do niego zabijając wzrokiem.
- To wszystko twoja wina! - wali go w ramię i "obrażona" idzie dalej.
- Stój - zatrzymuję ją gdy chcę otworzyć kolejne drzwi. - Zanim tam wejdziesz muszę ci coś powiedzieć - mówi przyciągając ją do siebie.
- Że jestem gruba i nie możesz na mnie patrzeć?
- Nie...to kiedy indziej - śmieje się i krótko ją całuje.
- Kretyn... - kręci głową wzdychając. - Mów, mów.
Pochyla się i szepta jej do ucha.
- Bardzo cię kocham... i jeśli coś tam tykniesz to ci krzywdę zrobię. - całując ją w to miejsce otwiera drzwi.
- To kochasz mnie czy... - staję wpatrując się w najcudowniejsze miejsce w tym domu.
Ściany są biszkoptowe, pod jedną z nich stoi łóżeczko koloru dębowego, jak z resztą wszystkie meble w tym pomieszczeniu. W kącie stoi biały miś większy od niej samej. Na białym suficie porozmieszczane są drobne lampki w kształcie gwiazd. Wykładzina pod nimi jest koloru stonowanego brązu i dopełnia całość.
Aż szkoda chodzić po tym. Wygląda jak z katalogu najlepszych pokoi dziecięcych. Dziewczyna jest pod wielkim wrażeniem.
- Jeszcze kołyska i będzie idealnie - mówi. Widzi minę Harry'ego i zaczyna się śmiać. - Jest najidealniej na świecie - całuje go w usta.
- To możemy już wyjść?- nawet go nie oddaje.
- No dobra, psze pana. Nic nie tykam - podnosi ręce do góry i opuszcza pokój.
Harry zamyka drzwi i szeroko się do niej uśmiecha.
- Śliczny - przytula się do niego.
- Brakuje tylko bobasa.
- No, poczekasz z 7 miesięcy i będzie - śmiejąc się idzie dalej. Chyba dochodzi do sypialni.
- Podoba się?
- Ładna - mówi widząc beżowy pokój.
Duże, wysokie łóżko, biały dywan i delikatne ozdoby. Drzwi do łazienki i garderoby.
- Ja poproszę schodek do tego łóżka.
- Będę cię wnosił. puszcza jej oczko.
- Jak udźwigniesz.
- Dam radę.
Uśmiecha się do niego. Schodzą na dół i wchodzi Louis.
- Cześć sunshine - przytula ją mocno. - Wujek Lou się stęsknił.
- Zarezerwował sobie rolę chrzestnego.
- No oczywiście. BO tylko ja się na niego nadaję.
- Jasne..
Dziewczyna całuje Lou w policzek i śmieje się. Wszyscy idą do kuchni. Chłopaki rozmawiają, a Demi robi obiad. Potem wspólnie jedzą.
Louis siedzi z nimi do wieczora. Ale później ich zostawia.
- Będzie dobrze, obiecuje. - mówi Harry kładąc się obok niej w łóżku.
- Wiem, że będzie. Musi być - dziewczyna od razu się przytula.
- Będzie miało najlepiej na świecie.
Demi całuję go w usta i zasypiają w dobrych humorach.

wtorek, 24 czerwca 2014

22. Move.


Kocham Cię, kumasz, czaisz, łapiesz, nadążasz ?
~~*~~
Pół roku później
Harry czeka przed łazienką aż Demi zorientuje sie że w łazience został tylko komplet który kupiła po pijaku tydzień temu.
- Jak cię ładnie poproszę to przyniesiesz mi coś innego ....? - słyszy cicho.
- Jak ładnie poprosisz..
- To równie dobrze mogę wyjść w tym i na to samo wyjdzie. - sama się śmieje.
- Za nic, Demi za żadne skarby nie dam się przekonać. - opiera się o ścianę.
Dziewczyna obmywa twarz zimną wodą. To i tak nic nie daje. Jest zarumieniona. Przeczesuje swoje włosy i już nie patrzy w lustro, bo nie ma odwagi. Ostrożnie otwiera drzwi. Widzi mężczyznę pod ścianą na przeciwko z założonymi rękoma. Wystawia mu język i idzie do sypialni. Harry pożera ją wzrokiem idąc za nią. Ma ochotę nie mrugać by nie tracić szansy widzenia jej. Odwraca się do niego i wskazującym palcem pokazuje, aby szybciej podszedł.
Jak zahipnotyzowany słucha i robi co ona karze.
Dziewczyna wstydzi się trochę, ale to tylko Harry. Staje na palcach i wpija się w jego usta bardzo zachłannie. Ciągnie zębami za jego wargę, a paznokciami przejeżdża po klatce bruneta.  Mężczyzna mruczy zadowolony, ale chce się odsunąć by móc na nią patrzeć.
Demi cofa się krok za krokiem, aż ląduje na łóżku. Jedną nogę ma zgiętą. Styles oblizuje usta. Wygląda bosko.
- Mam osobistą boginię seksu.
Dziewczyna zagryza wargę i przesuwa się na materacu. W jednej chwili klęczy opierając się na wyprostowanych rękach. Ściąga koszule i idzie w jej stronę z wielką niecierpliwością. Demi prostuje się i za pasek spodni ciągnie go do siebie. Po chwili znajduje się nad nią. Ustami przesuwa po delikatnej skórze jej szyi. Brunetka zakłada na jego biodra jedną nogę i mruczy. Wsuwa palce we włosy Harry'ego, gdy ten obdarowuje jej dekolt pocałunkami. Nie pozwala mu zrobić malinki. Zmieniają pozycję i to ona góruje. Kładzie jego ręce na jego głową i przysysa się do jego barku. To ona zostawia ślad swoich warg, po czym schodzi na tors. Jej usta bardzo powoli, dręcząc pieszczą ten fragment ciała. Rozpina pasek spodni mężczyzny i rzuca go gdzieś za siebie. Biodra Demi kołyszą się, ocierając o męskość Harry'ego, która coraz bardziej napina bokserki.
Caroline Demi pochyla się i namiętnie całuje jego usta. Jej język wdziera się do ust chłopaka i zaczynają ze sobą walczyć. Oboje czują spore podniecenie. Atmosfera w pokoju jest gorąca. Dłonie Hazzy znajdują się teraz na jej piersiach, powoli je masując. Rozpina stanik i pozbywa się przeszkody. Obraca dziewczyną i gdy tylko jest na górze, jego język zaczyna błądzić przez mostek Demi. Krąży wokół piersi i zsuwa się na brzuch. Dociera do idealnie wykrojonych majteczek z koronki. Ciągnie za nie zębami i ściąga je. Składa delikatne pocałunki na jej kobiecość. Tu zawsze jest najdelikatniejszy. Demi zaczyna oddychać przez usta, a jej ciało drży. Tak działa na nią właśnie ten mężczyzna. Wywołuje palpitacje serca i dreszcze. Brunet przesuwa rękoma po jej udach. Jego palce gładzą skórę ukochanej. Pozbywa się swoich bokserek.
Nie przestając dotychczasowej czynności łączy ich od razu szybko się poruszając. Demi przyjmuje go całego w sobie. Jęczy mu do ucha przy każdym pchnięciu. Materac ugina się pod ich ciałami. Oboje czują ogromną przyjemność i razem kończą. Harry leży trzymając w swoich ramionach dziewczynę. Całuje ją we włosy, a ona rysuje wzorki po jego klatce piersiowej.
- Kocham cię Styles.
- Ja ciebie też słońce - śmieje się.
- I nie zostawisz mnie nigdy?
- Nigdy.
- I przez wszystko przejdziemy razem?
- Obiecuję.
Bawi się jego metalowym krzyżykiem na szyi. Obraca go w palcach. A tak wystrzega się kościoła, jednak to ma zawsze przy sobie. Dziewczyna całuję go delikatnie w usta. Rankiem wychodzi z domu na mszę, ale gdy wraca i tak Harry jeszcze śpi. Dziewczyna przygotowując śniadanie widzi jakieś plany na stole. Jednakże nie są to plany akcji, lecz plany od architekta.
Siada przy stole i dokładnie je ogląda. To tu przedstawia szkic wielkiego domu. Podoba jej się, nawet bardzo.
- Ciekawe... - mówi.
- Fundamenty już są.
Zaspany głos za nią, wcale jej nie wystraszył. Ani trochę.
- Budujesz dom?
- Nom. - robi kawę.
- Czemu o tym nie wiem?
- To będzie twój dom.
- Jak mój dom? Skoro my mieszkamy razem.
- To się zmieni. Myślałem trochę i wydaje mi się że taka przerwa będzie dobra.
Patrzy na niego szeroko otwartymi oczami.
- Zasłony między nami bym nie wytrzymał..- mruga do niej uśmiechając się.
Dziewczyna sięga po jabłko i rzuca w niego, ale ten ma refleks. - Idiota!
- Oj kochanie..- śmieje się i wgryza w owoc.
- Więc ten dom...?
- Każda cegła będzie stanowić nasz nowy dom.
Nasz azyl słońce.
Zrywa się z krzesła i rzuca mu na szyję.
- Nie oddam jabłka.
Ta się głośno śmieje i całuje go w policzek. Wieczorem dzwoni do niej Amanda, że ma problem. Dziewczyna jest w ciąży. Demi szybko się ubiera, aby do niej iść.
- Mogę cię zawieść.- słyszy.
- To chodź. Szybko.
Po chwili wychodzą i jadą.
- O co w ogóle chodzi?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Nie możesz?
Kręci przecząco głową obracając telefon w ręce.
- Niech będzie - parkuje i wychodzą.
Idą na górę. Harry chwilę rozmawia z Liamem. Potem jedzie z nim załatwić jedną sprawę. Dziewczyny zostają same.
- To pewne?
- Tak.
- Czemu mu nie powiedziałaś?
- Bo się boję.
Demi nie bardzo wie co ma powiedzieć.
- Powiedziałabyś Harry'emu?
- A czego się boisz?
- że mnie zostawi. Każe usunąć.
- Kocha cię.
Przytulają się mocno. Demi radzi jej, aby wszystko powiedziała. Umawia się z Harrym, że wróci pieszo. Wychodzi z bloku. Idzie ulicą, gdy drogę zjeżdża jej motor. Poznaje Travisa. Chce go ominąć ale jej się nie udaje. Chłopak mówi, że da jej spokój jak wsiądzie na motor i tylko jej coś pokaże. Grozi jej.  Poddaje się wystraszona  i wsiada trzymając go w pasie. On nie jedzie tak prędko, ale drogę zjeżdża mu auto. Travis zdąża zahamować ale motor upada na bok. Demi uderza obojczykiem, a chłopakowi nic nie jest. Ktos wzywa karetkę i zabierają ich do szpitala. Blondyn szeptał że szkoda mu motoru. Przy okazji miałby ją z głowy a tak to dziewczyna żyje. Siedzą na izbie przyjęć. Demi zakładają temblak.
- Wszystko już w porządku. Proszę uważać z takimi ekstremalnymi zajęciami, zwłaszcza teraz. - dają jej wypis.
- Dobrze proszę pana. - nadal jest przerażona. Travis siedzi obok. Mógł ją zabić.
- Czego ty jeszcze chcesz?- pyta.
- Odebrać mu to co dla niego najważniejsze..
- Co on ci zrobił?- powstrzymuje łzy.
- Dużo. To szuja. Już do niego zadzwoniłaś? Wpadnie rozpierdalając pół szpitala - prycha.
Nic nie mówi. Zadzwoniła po Zayna żeby przyjechał jeśli może.
Mulat przyjeżdża i zabiera dziewczynę. Jej własny przyjaciel...
- Co się stało?- pyta jej.
- Nie ważne.
- A co ci powiedzieli?
- Wszystko już w porządku. Proszę uważać z takimi ekstremalnymi zajęciami, zwłaszcza teraz. - powtarza i nagle zatrzymuje się pół kroku. Jakie zwłaszcza teraz? Zawraca i biegnie do lekarza.
- Jak to zwłaszcza teraz? - pyta szybko.
- Słucham?
- Pan tak powiedział. Mam nie jeździć na motorze zwłaszcza teraz. - poprawia usztywnienie .
- Nie zabraniam pani jeździć.
- Dobra...- kiwa głową. Wraca do Zayna
- Co się stało?- otwiera jej drzwi od auta.
- Nic.
Odwozi ją do domu.
- Jezu coś ty tyle tam si.. Co się stało'?
- Nie nic. - zdejmuje trampki.
- Byłaś w szpitalu? Miałaś wypadek?
- Tak. - odpowiada.
- Zapamiętałaś numery?
- To był motor...Musiałam.
- Musiałaś?
- Kazał mi.
- Kto? Słońce o czym ty mówisz?
- Travis...-
- Zabi..- jest wkurwiony ale w ostatniej chwili zdaje sobie sprawę co musi czuć Demi. Przytula ją mocno i pisze do Lou z Nialla żeby się nim zajęli. Bierze ją ostrożnie na ręce i niesie do łóżka.
Ta nie odsuwa się ani na chwilę. Leży uważając na swoje ramię.
 - Naprawdę nie chciałam, ale miał broń. Przepraszam.
- Demi nic złego nie zrobiłaś. Kochanie moje jedyne cicho.
- Harry, on ma tatuaż. Flagę czarną. Ethan też taką miał...- mówi ciszej i powoli odpływa.
W jednej chwili wszystko jest jasne. Teraz wie czemu kręcił się obok niej. Był jednym z gangu.
Wypuszcza głośno powietrze. Wie że trzeba się ich pozbyć. Tylko raz na zawsze. Ma wrażenie że zabija jednego, a potem przychodzi pięciu.
- Kocham cię najbardziej na świecie. - całuje ją w głowę i wychodzi.

~~~~~~~~*~~~~~~~~~
Witajcie! Został nam jeszcze jeden rozdział i epilog. Mam dwie wiadomości. 
Dwa blogi. Jeden nowy z Horanową! Kojarzycie Prisoners tak? No to własnie :D
I drugi o Winiarskim. Drugi już.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

21. About the boy.


 ~*~
rano jedzie do pracy. Widzi palący się budynek salonu. Stoi przed gdy gaszą to co zostało. Dzwoni do Harry'ego. Odbiera.
 - Wiem że masz spotkanie i miałam nie przeszkadzać...
- Co się stało?
- Wszystko się pali.
- Co? Jesteś w środku?!
- Nie. Stoję przed.
- Uff...dobra, zaraz będę.
Rozłącza się. Dziewczyna patrzy smutno na spa. Siada na ławce i czeka na chłopaka.
Gdy go widzi iidzie w jego kierunku. Od razu się przytula.
- Cii..słońce, ważne że ciebie tam nie było.
- Dlaczego? Czemu moje? - płacze w jego koszulę.
- Przeze mnie
- Nie...Pieniądze, kredyt matko...
- To nie jest problem.
- Co jeszcze spalą? A jak to będzie na..twój dom.
- Uspokój się Demi.
- Zabierz mnie stąd. Nie chcę na to patrzeć.
- Już. - bierze ją za rękę. W domu dziewczyna od razu zasypia.
Wpadają chłopaki. Ustalają wszystko. Kto, co i jak. Harry siedzi na górze na łóżku i patrzy na śpiącą Demi. Dzwoni jej telefon. Travis.
- Halo?- odbiera.
- Ee...Cześć. mogę Demi?
- Demi śpi, mogę przekazać.
- W sumie nie jest to istotne. Chciałem ją gdzieś zabrać. Jako przyjaciel.
- Jako przyjaciel. - powtarza. - Lubi cię więc masz szczęście, nie mam zamiaru was kontrolować, jako przyjaciół, ale stary jeden błąd.
- Jasne. A Demi dzisiaj nie pracuje? - zmienia ton głosu.
- Nie.
- Pozdrów ją. - mówi i rozłącza się. Dziewczyna coś mruczy drapiąc swój policzek przez co zostają szramy.
Harry odkłada urządzenie i głaszczę jej włosy.
- Harry? - do pokoju cicho wchodzi Lou. - Nie namierzyliśmy ich. Wiemy, że ogień był podłożony celowo pod salon.
- To było oczywiste.
- Ale miał wybuchnąć później. Łącznie z Demi w środku wylecieć w powietrze.
- Trzeba ich dorwać.
- Kogo? - słyszy zaspany i cichy głos.
- Śpisz Demi - zakrywa ją całą kołdrą.
Ta nawet nie protestuje. Ziewa, obraca się na brzuch i zasypia. - Podobno śpiąc na brzuchu ma się lepsze sny erotyczne - mówi Louis.
- Ciekawe - patrzy na brunetkę z uśmiechem.
Louis klepie go po plecach i wychodzi. Kilka dni póżniej przychodzi Travis do dziewczyny chcąc ją zabrać.
Harry jest u Nialla, a Demi wychodzi z  chłopakiem. Zabiera ją na przejażdżkę motorem. W czasie tego dużo pyta o jej relacje z Harrym.
 - Wywiad robisz?
- Jestem ciekaw.
- Czego?
- Harry jest znany ze swojego charakteru.
- Myślisz, że mnie bije?
- Jestem tego pewien.
- Jesteś głupi ?! Nigdy mnie nie uderzył.
- Mi możesz powiedzieć.
- No to ci mówię .zawróć.
- Nie denerwuj się.
- Chcę do domu. Zawróć.
- No przepraszam.
- Świetnie. Przeprosiny przyjęte ale chcę wrócić.
- Jeszcze nie..
- Już.
Gwałtownie hamuje i zawraca. Demi jest zdenerwowana.
- Proszę.- mówi chłodno stając pod domem Hazzy.
- Dziękuję - zeskakuje z motoru mrożąc go wzrokiem. - Jeśli tak o nim myślisz, to nie spotykaj się ze mną
- Ja się martwię.
- O co?!
- Wtedy uciekałaś.
- Wtedy było wtedy. Teraz jest teraz. Jestem szczęsliwa.
- Ludzie się nie zmieniają.
- Mylisz się. Jedź już - mówi widząc parkującego Harry'ego. - Nie wiedziałam, że taki jesteś.
- Na razie. - odjeżdża.
Rozdrażniona idzie w kierunku swojego chłopaka.
- Hej - posyła jej uśmiech.
- Cześć - obejmuje go swoimi ramionami, tak że się wtula. - Tęskniłam.
- To dobrze - śmieje się.
Wchodzą do środka. Siedzą oglądając jakiś  film, gdy dzwoni dzwonek do drzwi. Demi wstaje z kolan Harry'ego i idzie otworzyć. W drzwiach stoi kobieta w średnim wieku.
- Dzień dobry. Jestem Anne Styles.
Dziewczyna wpuszcza ją do środka i zamyka drzwi.
- Mama?
- Tak, dobrze że jeszcze pamiętasz - kobieta patrzy na syna.
- Co ty tu robisz?
- Odwiedzam cię - odpowiada.
- To De..Caroline mamo,a to moja mama.
- Dzień dobry - mówi cicho dziewczyna.
- Przepraszam za pytanie, ale jesteś dziewczyną mojego syna czy jego ... partnerką do łózka?
- Mamo!- zasłania Demi jakby przez to miała nie usłyszeć.
- No co mamo? Ostatnie tylko takie tu spotykałam.
- I akurat tą inną musiałaś spytać?
- Inną - oddycha z ulgą. - Mówi mi Ann. - uśmiecha się.
- Miło panią poznać.
Przytula ją. Idą do salonu.
- Mogłaś zadzwonić. - zaczyna znów Harry.
Wywraca oczami.
- Powiedziałbyś, że cię nie ma.
- Pewnie tak, aaaale na prawdę mogło mnie nie być.
- Dlatego się pofatygowałam. Nawet byśmy swojej dziewczyny nie przedstawił.
- Nie było okazji.
- Harry, doczekam się przed śmiercią wnuków?
- Strzel sobie dziecko jak ci tęskno.
- Harry - Demi ściska jego rękę delikatnie.
- Mam jedno, takie tu nie dobre dla matki.
- Bo to moja sprawa - mówi do obu.
- No właśnie, dlatego pytam czy się doczekam?
- To ja powiem nie i dasz temu spokój?
- Powiem, że mi przykro ale to twoja sprawa.
Demi siedząc Harry'emu na kolanach chowa głowę w jego ramię, aby się nie śmiać.
- I płacze przez ciebie - udaje Harry.
Ann się cicho śmieje.
- Słodka jest. - mówi wieczorem, gdy robią kolację, a Demi już śpi zmęczona.
- Innej nie poznasz mamo.
- To znaczy, że ta jest...?
- Nie ożenię się o czym wiesz od dawna, ale ją kocham nad życie.
- Bardzo mnie to cieszy - uśmiecha się. - A co do ślubu to wiem.
- Cieszę się.
- Ale nie tylko ty jesteś w tym związku.
- Wiem to
- No własnie. - siadają do stołu.
- Daj spokój. Proszę.
- Nic nie mówię.
Jedzą kolację rozmawiając.
Jego mama zostają na noc. Mężczyzna idzie do sypialni i sam się kładzie.
Budzą go czułe pocałunki.
Powstrzymuje uśmiech i udaje dalszy sen.
Dziewczyna siada na jego klatce, a raczej kładzie się.
- Harry - miauczy.
Próbuje ją strącić niby się przewracając ale dziewczyna się nie daje.
- Hazza - bawi się jego włosami.
- Hmm?
- Zrobiłam śniadanie i twoja mama już wstała.
- Mama wie że lubię długo pospać.
Dziewczyna sięga po wibrujący telefon, który dzwoni setny raz. Rozłącza.
- Kto to?
- Nikt.
- No dobra. - przewraca się i ją przygniata znowu "śpiąc"
Ta się śmieje i wie, że od rana będzie mieć dobry humor.
- Wiesz co mi Lou powiedział?- mruczy.
- Hmm?
- Że spanie na brzuchu wywołuje erotyczne sny..- mówi jej do ucha.
- Dlatego tak sypiam - odpowiada cicho i całuję go w usta.
- I miewasz takie?
- Czasem.
- I co tam ciekawego ci się śni?
- Oj panie Styles - kręci głową. - Nie wiem czy chce pan wiedzieć.
- Zżera mnie ciekawość. - wkłada ręce pod jej plecy.
- Zielonooki, seksowny mężczyzna, który ma władze.
- Władzę?- dziwi się.
- Tak, on rządzi w związku.
- Słońce…to ja po to rozwaliłem siłownię żebyś ty mi teraz mówiła że ci się moja władza podoba? Nie rozumiem, gubię się.  - wkłada dłonie pod jej bluzkę.
- Wiesz, bo mi się podoba władza do takiego stopnia. Jesteś władczy i zazdrosny i kochany.  - śmieje się, a przez jej ciało przechodzą dreszcze.
- Nie umiem tak.
- Jak? Cały czas taki jesteś.
- Jestem władczy mówisz?
- No, ale w umiarkowanym stopniu - muska jego usta.
- Idziemy do kochanej mamusi.
- Bardzo mądry pomysł - podnosi się.
Ubierają się i schodzą na dół. Potem Harry odwozi swoją mamę na dworzec.
Żegna się z nią jeszcze raz i wraca do domu. Przed bramą widzi znany motor.
- Przyjaciel przyjechał..- prycha i wchodzi do domu.
- Skoro nie odbieram to znaczy, że nie chcę z tobą rozmawiać – słyszy.
- Cześć słońce - Styles dołącza do nich w salonie.
Dziewczyna poniekąd oddycha z ulgą. Od razu staje obok mężczyzny.
- Przecież cię przeprosiłem.
- O czym on gada. - pyta ją do ucha.
- Zaraz ci powiem - Demi mamrocze pod nosem. - Idź, żeby mnie nie pobił. - zwraca się do chłopaka.
- Co? Travis zostaw ją w spokoju.
- Ty ją powinieneś zostawić.
- Spierdalaj stąd, albo ci pomogę.
- Sorry... - mówi i wychodzi.
- Co chciał?
- Przeprosić.
- za?
Odwraca się do niego przodem.
- Uważa, że mnie bijesz.
- Złamas..
- Harry. - upomina go i całuje w policzek.
- Kocham cię, tak bardzo cię kurwa kocham że czasem mnie to boli. - przyciska ją do ściany.
- Pytanie dlaczego, będzie na miejscu?
- Dlaczego co?
- Dlaczego cię to boli.
- Bo nie nadaje się do miłości.
- Najwyraźniej nadajesz. Jak każdy człowiek. Tylko masz trudny charakter. Wiem, róże i romantyzm nie są twoją stroną, ale kochać mnie ci dobrze wychodzi.
Pochyla się i ją całuje.
Demi delikatnie odwzajemnia pocałunek.

środa, 18 czerwca 2014

20. Ours.

- Czuję cię od środka. 
- Skąd wiesz, że to ja? 
- Bo jeszcze nigdy nie czułam takiego ciepła…

Następnego dnia, dziewczyna nie ma wyjścia. Musi iść do pracy. Robi śniadanie.
- Przepraszam za wczoraj - mężczyzna wchodzi do kuchni.
- Chciałabym o tym nie pamiętać. Nie mówmy o tym.
- Jasne - odchrząka i siada przy stole.
- A no i ty nie masz za co przepraszać. Za to ja mam za co dziękować. - siada obok.
- Masz dziś ciężki dzień?
- Bardzo.
- Okey - wyciąga telefon i odwołuje rezerwację. - Czyli jest ok? Między nami?
- Nic się nie zmieniło - łączy ich usta w słodkim pocałunku. - Muszę iść. A ty przetestuj zmywarkę. Instrukcja jest po niemiecku także tego...
- Super - mówi mało entuzjastycznie.
- Jakoś się odwdzięczę...Jak będziesz na noc. - ostatni raz go całuje i wychodzi.
- A spróbuj nie dotrzymać słowa..- mówi do siebie i wlecze się do łazienki.
Demi siedzi w pracy obsługując klientki. Stara się myśleć tylko o tym, aby się skupić. Jakaś kobieta odwołuje wizytę i przez to, Demi wraca wczesnej do domu. Jedzie swoim autem i parkuje w garażu obok mercedesa. Wchodzi do domu.
- Jestem.
Odpowiada jej cisza. Harry siedzi na górze i pracuje nad nowymi kodami.
Demi idzie do kuchni. Bierze się za obiad. Robi zupę krem z ptasim groszkiem. Idzie na górę i puka. Otwiera drzwi i wchodzi a Harry podnosi na nią wzrok.
- Zjesz obiad?
- Tak, już.
- To chodź - wyciąga rękę.
Mężczyzna wstaje, całuje ją w kącik ust i schodzą. Siadają przy stole jedząc obiad. Demi opowiada mu o dniu w pracy.
- Dostałam dzisiaj od Louisa dziwny prezent..- sięga po prezentową torebkę.
Bierze ją i sprawdza zawartość.
W środku jest dość odważna bielizna z nowej kolekcji Victoria Secrets.
- Ładne - unosi brwi obracając materiał w palcach.
- Nie wiem czemu mam ubrać to dzisiaj, ale wydaję mi się że wpadnie .
Przenosi na nią wzrok.
- Ja to wezmę.
- Tylko nie zakładaj - śmieje się.
- Zabawne.. Wpierdole mu,
- Ale za co? Dał mi tylko prezent.
- A z resztą..- podaje jej torbę.
- Który się nie przyda - kończy i wkłada naczynia. Idzie do salonu, a Harry do niej dołącza. Od razu przenosi się na jego kolana.
- Możesz kiedyś ubrać..dla mnie.
- Ja wszystko robię dla ciebie, ale dzisiaj mam inny pomysł.
- Hm..?
- Możemy wziąć kąpiel...
- Myślę że to bardzo dobry pomysł.- idzie z nią na rękach do łazienki.
Ta się uśmiecha. Rozpina mu koszulę, gdy woda napełnia wannę. Pozbywają się swoich ubrań i wchodzą do przestronnej wanny. Demi zsuwa się tak, aby piana zakrywała jej ciało do szyi.
- Wstydliwa jesteś - śmieje się.
Opiera głowę o jego klatkę piersiową. Ten całuje ją we włosy.
- Chciałabym być ładna.
- Jesteś piękna.
Coś mruczy pod nosem. Harry bawi się.jej palcami. Dziewczyna zabiera swoja dłoń i kładzie nisko na ciele mężczyzny. Styles poprawia się i podsuwa ją wyżej.
Demi siada na jego kolanach przodem. Przyciąga bruneta za kark i zachlannie go całuje.
- Słońce wiesz co robisz?
- Wiem. - uśmiecha się.
Oddaje pocałunek palcami masując jej uda. Dziewczyna unosi biodra celowo ocierając się o jego męskość. Harry przytrzymuje ją gwałtownie. Całuje jej szyję i opuszcza bardzo powoli na siebie.
Demi głęboko wciąga powietrze. Z jękiem opuszcza się całkowicie.
- HARRRRRY!- słyszą z dołu lou.
- Zajebie go..
Demi mocno trzyma jego szyję i całuje. Nie pozwala przestać .
- Kocham cię.
- Ja ciebie też...- dyszy.                                                            
- WŁOŻYSZ PÓŹNIEJ CHODŹ!
- Spierdalaj!- szybciej się porusza.
Demi ledwo łapie oddech, gdy oboje dochodzą.
Harry mimo to mocno i zachłannie ją całuje. Dziewczyna normuje oddech całując jego czoło i włosy, gdy brunet składa pocałunki na jej dekolcie.
- Jesteś najlepsza.
- A ty będziesz lepszy jak juz  zejdziesz.- Louis.
- Kąp się słońce. - całuje ją i wychodzi.
Ubrany w spodnie opuszcza łazienkę.
- Nareszcie.
- Czego ty tu chcesz?
- Zabrać słoneczko na imprezę.
- Zobaczymy.
- Ale ją bez bodyguarda.
- Nie puszczę cię z moją dziewczyną.
- Gdyż?
- Gdyż ani ja ani ona nie mamy na to ochoty.
Demi staje obok nich w szlafroku.
 - Harry jest bardzo zajęty. Musi mi pomoc. - mówi łapiąc go za rękę.
Lou lustruje ją wzrokiem.
- Wiem Louis że jest zajebista, ale idź już.
Klepie ją w tyłek i zbiega na dół wychodząc.
- To w czym mam ci pomóc? - przyciąga ją.
- To tam w sypialni..- mruczy.
- Zacznę podejrzewać cię o nimfomanie.
Zaczyna się głośno śmiać.

~~~~*~~~~
Jeszcze trzy rozdziały i epilog został do dodania :) Cieszę się, że tak dużo z Was czyta WAB. A raczej cieszymy. Takie jest to opowiadanie, że jest więcej dialogów. Wiemy. 
Ale dobrze, że się podoba. Liczymy na komentarze, bo jest tu Was dużo!!