Cierpienie, gniotąc nas, człowieka zmienia w głaz.
Demi siedzi w salonie. Ma klientów co chwila. Ciągle pytają czemu jej tak długo nie było.
"urlop" odpowiada każdemu. Gdy już ma zamykać wpadają jacyś mężczyżni. Żadnego nie zna. Ubrani w czarne stroje. Jeden z nich zatyka jej usta i mocno trzyma. Reszta szuka pieniędzy. Demi wierci się i próbuje krzyczeć. Jest przerażona. Kopie go nogą w piszczel i wyrywa. Próbuje dobiec do drzwi, ale drugi ją łapię i rzuca o ścianę. Słyszy kroki i rozmowy na korytarzu. Amanda! Ona to ma dar. Na szczęście dziewczyna słyszy też Liama.
- Pomocy! - krzyczy zanim dostaje w brzuch nogą.
Drzwi się otwierają a w nich stoi słyszany przez nią mężczyzna z bronią. Strzela w jednego z nich. Tylko, że tych jest trzech. Jeden z nich trzyma dziewczynę.
- Zabije ją - grozi .
- Puść.
- Zostaw broń na podłodze.
Liam powoli odkłada broń widzą na korytarzu Harrego z Zaynem. Demi patrzy na to wszystko przerażona. Mężczyzna mocno trzyma ją za włosy. Nie czuje już bólu. Złodzieje zabierają to po co tu przyszli. Liam pokazuje na palcach ilu ich jest. Harry kiwa głową i daje znać chłopakowi. Zayn rzuca pistolet Liamowi który od razu strzela a Harry zaraz po nim celuje w drugiego. No i cała trójka pada martwa na podłogę salonu. Demi też ląduje na ziemi.
Oddycha głęboko i szybko. Harry podbiega i kuca przy niej.
- Już? - pyta go cicho.
- Już słońce..
Obolała próbuje usiąść.
Mężczyzna pomaga jej. Potem bierze na ręce i niesie do auta. Wsadza i patrzy na nią.
- Jest w porządku słyszysz. Wszystko jest w porządku. - odgarnia jej włosy.
Nadal jest przestraszona. Gdyby oni nie przyszli ...Jej warga drży. - Boli..
- Co słońce? Demi co cię boli?
Ciągle na niego patrząc podnosi bluzkę. Przenosi nieobecny wzrok na złamane żebro.
- Kurwa.. Pojedziemy do lekarza. Pokażesz mu to? Skołuje kobietę. Dobra?
- Jesteś zły?
- Demi odpowiadaj.
- Pokażę..
Zamyka drzwi i wsiada do środka. Szybko ale uważnie jedzie do szpitala. Demi zamyka oczy bardzo śnięta.
- Harry fale ...- mówi i uśmiecha się. Zaczyna zasypiać.
- Ej Demi.. - ten nią telepie. - Opowiedz mi o...farbach do włosów. Chce się przefarbować.
- Nie ładnie ci będzie...
- Dlaczego?- udaje oburzenie.
- Tak ci bardzo ładnie... Jak bierzesz je na żel - mruczy ledwo podnosząc powieki.
- Ale mi się skończył. Jaki jest najlepszy?
- Lepsza jest pasta do włosów.
- Do zębów?
- Nie - śmieje się a potem jęczy z bólu.- Specjalna pasta układająca włosy w nieładzie .
- Tylko w niedzielę? To nie jest specjalna jak tylko w niedzielę je układa - parkuje pod szpitalem
- Jestem półprzytomna, ale wiem co mó...- odpływa.
Bierze ją na ręce i niesie do środka. Wymyśla wypadek i szybko się nią zajmują. Stoi na korytarzu, gdy ma operacje.
Nerwowo raz siada a już za chwilę wstaje i tak ciągle. Do szpitala przyjeżdża Amanda i Liam.
- Sprzątnęliście?
- Wszystko.
- Dobrze. Będziesz musiała teraz się nią zająć. 24 godziny na dobę.
- Sama.na to wpadlam - warczy. - To twoja wina.
- moja?
- Tak debilu. - Nawet Liam nie umie jej uspokoić.
- Nic złego nie zrobiłem - mówi przez zęby.
- Masz wrogów! Nie pomyślałeś, że ludzie Ethana będą się mścić?
- Użyje ciebie jako przynęty i zobaczę
Harry dostaje w twarz.
Przypiera dziewczyne mocno do ściany.
- Złamałbym ci tę dłoń ale musisz jej użyć do pomocy Demi.
- Od kiedy ci tak na niej zależy ?!
- Zamknij się. Amanda daj mi się polubić, tak będzie łatwiej.
Prycha mu w twarz.
- Nie wiem co on w tobie widzi - coraz mocniej ściska jej ramię.
- Puść ją - Liam go odpycha. Demi przewożą na zwykłą salę.
Harry łapie lekarza.
- Wszystko dobrze?
- W miarę. Płuco.usunęło się trochę.
- Co teraz?
- Poleży tydzień i może wyjść. Ma się nie przemęczać. Leżeć.
- Będzie.
- Jest przytomna. Może pan wejść.
Bez słowa zawraca i wchodzi na salę. Demi siedzi skrzywiona. Igły w jej rękach. Blee.
- Będziesz tu około tygodnia.
- Harry? Dziękuję. Gdybyście nie przyszli ...Wisisz mi 10 centów.
- Zamknij się Demi. Leżysz i nic nie mówisz. Chyba że jakieś pytanie. Jest jakieś?
- Oddasz mi 10 centów?
- Jak wyjdziesz.
- No dobra - mówi. Po kilku minutach zsuwa się z łóżka.
- Co ty robisz?
Krzywiąc się z bólu razem.z kroplówką idzie do toalety. Harry robi dosłownie za jej cień, a do ubikacji karze iść Amandzie. Robi siusiu i myje ręce. Patrzy na swoją poobijaną twarz.
- Zajmę się tobą w domu. Spokojnie. Będę super pielęgniarką.- słyszy
- Nie musisz.
- Przecież wiesz że to zrobię.
- Nic mi nie jest. - obmywa wargę.
- Całowałaś się z nim? - pyta zmieniając temat.
- Czemu pytasz?
- No powiedz
- Pocałował mnie..
- Oddałaś pocałunek?
- On jest inny..
- Mów, opowiadaj. - bierze proszki przeciwbólowe .
- wtedy na samym początku mówił tyle ohydnych rzeczy...
- Zrobił ci coś? - patrzy na nią. Toaleta jest ciasna, ale stoją w niej.
- Musiałam się myć przy nim, ale mogłam w bieliźnie. Jego wzrok był dziwny, wcale nie obcy.
- A teraz jak jest?
- Wiem że jest zły, ale uwielbiam go.
Uśmiecha się do niej. Po pół godzinie rozmowy wychodzą. Tym razem Styles się nie patyczkuje i zanosi dziewczynę do łóżka.
- Wiesz, że mam nogi?
- Bardzo ładne z resztą.
- Lubię na nich chodzić - kładzie ją. Przytula się do poduszki.
- Śpij słońce.
- A będziesz?
- A mam być?
- Będę się bać..
- Nie dotknę cię - zarzeka się.
- Dlatego zostań.
- Śpij - siada na krześle.
Kręci głową. Przesuwa się na łóżku i podnosi kołdrę.
- Demi ja nie mogę.
- Jak zasnę to wrócisz na krzesło skoro nie możesz.
- Tak nie zaśniesz?
- Zadam pytanie, bo inaczej nie zrozumie.- mówi do siebie. - Mógłbyś położyć się obok?
- Nie mogę już mówiłem, ale to zrobię..- zajmuje wyznaczone miejsce - ..bo zaczynasz słuchać.
- Skomplikowany tok myślenia. - mruczy zamykając oczy.
- Śpij słońce - powtarza.
Ta bardzo grzecznie słucha. Odpływa. Tak jak było ustalone Demi wychodzi po tygodniu.
Od razu kolejnego dnia chce iść do pracy.
- Masz leżeć - upomina ją chłopak ubierając na siebie kurtkę.
- Cały tydzień leżałam.
- Leż. - mówi mniej spokojnie.
- No, ale ja muszę tam iść...- mówi smutno i siada ma fotelu
- Bo?
- Mam umówionych klientów .
- Blondynka odwołała.
- Gdzie idziesz?
- Do domu. Nie jestem tu potrzebny. Miałem dać ci spokój, ale ciągle coś odwalasz.
- To nie moja wina, że mnie chcieli okraść.
- Nie twoja, nie.
Wstaje i przechodzi na kanapę. Teraz jest wyższa. Zakłada ręce na biodra zagryzając wargę. - Dobra. To sobie idź. - mówi obrażona. - Tylko masz przyjść za dwa dni bo będzie Wigilia.
- Nie szarżuj tak, nie wolno ci.
- Słuchaj co mówię.
- Święta nie są dla mnie.
- Zauważyłam, wiem jaki jesteś. Ale święta to nie tylko Bóg. Czas spędzony razem
- Więc spędzaj go sobie razem z innymi
- Nie mam z kim. Nikogo nie będzie.
- Amanda, Liam. Są tu bo mi mówił.
- Nie. Mandy jedzie do rodziców do Liverpoolu. Dziś dzwonili.
- Jedź z nią. Jesteście jak siostry.
- Tam i tak będzie dużo osób - chodzi po kanapie.- Dobra. Nie ważne
Cześć - macha mu i idzie do kuchni.
- Coś za coś - mówi wkładając do kieszeni telefon.
- Co? - wygląda do niego.
- Masz się ślicznie ubrać jak wtedy i powiedzieć mi co da ci chociaż trochę poczucia bezpieczeństwa. Masz dwa dni żeby się zastanowić. Więc?
- Mogę ci odpowiedzieć nawet teraz - wzrusza ramionami. - Jak będziesz ze mną.mieszkal. Bo wiem jaki jesteś i wiem., że umiesz obronić.
Chłopak stoi jak wmurowany. Uciekała od niego, bała się, nienawidziła.
- Przecież tu zawsze ktoś jest.
- Amanda, nie wie co to paralizator. Drzwi można wyłamać za drugim kopnieciem mężczyzny.
- Liam praktycznie tu mieszka. - chłopak wie jak to się może skończyć.
- Tym masz dom "azyl". Widziałam te wszystkie blokady, telewizor pokazuje ekrany z kamer. Są jakieś dziwne przejścia i stalowe, zasuwane pomieszczenie. Serce domu. I nie mówię że chcę w nim mieszkać. Po prostu ty masz prawo czuć się bezpiecznie bo umiesz to sobie zagwarantować.
- Nie będę tu mieszkał, a twój powrót do mnie wiąże się z paroma rzeczami.
Wzdycha.
- Domyślam się, ale nie oto mi chodzi. Tylko tobie może tak miało się powieść, a ja mam żyć i bać się?
- Chce sprawić żebyś się nie bała.
- Dlaczego?
- Bo to głupie.
- Co jest głupie
- Demi skończ temat.
- Kazałeś zadawać pytania - wyjmuje z torebki portfel. Wsuwa mu do kieszeni tyle ile wydała na buty i idzie robić obiad.
Kładzie je ma stole. Idzie do niej i odwraca w swoją stronę.
- Przyjdę a ty masz przygotować odpowiedź. Umowa stoi?
- Już ci odpowiedziałam.
- A ja dalej jej nie znam.
- Nie słuchasz.
- Co mogę zrobić?
- Dlaczego tu nie zamieszkasz?
- To nie jest mój "azyl" słońce.
- Mój też.
- Gorąco mi sie robi. Odpowiedz na pytanie.
- Z czym wiąże się mieszkanie z tobą ?
- Wrócą zasady. Mogę krzyknąć. Będę się starał nie, ale mogę wywołać u ciebie łzy.
- Nic nowego. - wzdycha.
- Nie wystarczy "stop, chce wyjść"
- Dobra Harry wiem. Masz swoje dziwne urojenia i nic nie poradzimy .
- Będziesz słuchać, będzie dobrze.
- Weź pieniądze.
- Nie. Jakaś decyzja? Nie musisz teraz.
- Powiem ci za dwa dni. Weź, bo są twoje.
- Buty to prezent. - mówi i wychodzi.
Dziewczyna kończy jeść obiad i wychodzi do centrum. Chce kupić sukienkę i prezent Harry'emu. Jest jaki jest ale to święta.
Cudo <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się ♥
OdpowiedzUsuńJejkuuu ;c
czekam na nn ^^
matko boska przenajświętsza! koooooooooocham tego bloga ^^ <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 czekam na nn i weny życze :*
OdpowiedzUsuńxxxxxxx
Jezu świetny ten rozdział , nie mogę się doczekać następnego , i coraz więcej rozumiem ! :) - Justyna
OdpowiedzUsuńjesus weź już dodaj następny bo się tu z emocji zaraz spalę jak sreberkow ogniu :)
OdpowiedzUsuńKocham <3 / KAROLA
OdpowiedzUsuńBomba :**
OdpowiedzUsuńBoski..! ;**
OdpowiedzUsuńIdealny ♥
OdpowiedzUsuńzajebisty :)
OdpowiedzUsuńMega :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Strasznie mi sie podoba. Ona czuje sie przy nim bezpieczna co nie zmienia faktu ze ja wkurze. Ehhh
OdpowiedzUsuńswietny
Zajebisty rozdział!!! Najzajebistszy ze wszystkich haha... Czekam na następny. Loffciam <333
OdpowiedzUsuńPiekne
OdpowiedzUsuńkooocham <3 dalej ;)
OdpowiedzUsuńkocham kiedy next ??
OdpowiedzUsuń''Jest jaki jest ale to święta '' KOCHAM :)
OdpowiedzUsuń