piątek, 27 czerwca 2014

Epilog



Jest niedziela i Harry zawozi ją do bliskiego kościoła.
- Pójdziesz ze mną?
- Poczekam.
- Proszę.
- Demi weź no..
- Chodź. Raz.
- Kiedy indziej.
Całuje go w policzek i idzie do budynku.
Godzinę później wraca i wsiada do samochodu.
- Możemy zaprosić Amandę na obiad z Liamem?
Daje jej telefon i rusza.
Demi zaprasza przyjaciół. W domu Harry wciska w nią kolejną dawkę witamin i dopiero wtedy może gotować obiad.
Pilnuje jej teraz jak nigdy. Trochę ułatwia mu to apetyt dziewczyny.
A ma nawet spory.
- A ja myślę, że to będzie dziewczynka. Z loczkami.
- Dziewczyna? Na pewno syn.
- Córka.
- Demi wiem lepiej.
- Ty nic nie wiesz, bo w ciąży nie jesteś. Znaczy fizycznie, bo praktycznie oboje jesteśmy.
- Ja zrobiłem, to wiem co.
- Przekonamy się - rzuca mu pomidora i każe kroić.
Liam z Amandą są punktualnie. Dziewczyny rozmawiają na swoje tematy. Po obiedzie siedzą na kanapie komentując jakieś pismo o modzie.
Potem przechodzą na temat o przewrażliwionych chłopcach.
- A tacy twardzi, a boją się o wszystko.
- Lekko przesadzają.
- Wiesz, ty masz lepiej. Bo możesz chociażby wyjść na spacer. A ja nie, bo zaraz chora będę.
Gadają aż do wieczora. Demi przytula Amandę nie chcąc jej puścić.
- Pa mała - całuje ją w policzek i wychodzą.
Dziewczyna zamyka drzwi i idzie na górę do łazienki.
Napuszcza wody i bierze kąpiel.
Tym razem nie zasypia. Wychodzi po pół godzinie. Nie chce jej się suszyć włosów, więc tylko je rozczesuje.
Ubiera piżame i idzie do sypialni. Wdrapuje się do łóżka. Siada obok Harry'ego i całuję go zachłannie w usta.
- Coś ty na brzuchu się kąpała?- śmieje się oddając pocałunek.
- Zabawne - ciągnie zębami za jego wargę.
- Myhm.- oplata jej talie ramionami.
Dziewczyna przemieszcza się na jego klatkę. Kładzie ręce na jego barkach i dalej się całują.
Odsuwają się dopiero przy braku powietrza. Demi składa pocałunki na szyi mężczyzny. Ten trzyma ja przy sobie i obraca ich.
Znajduje się teraz nad dziewczyną. Demi ciągnie za sznurki od szarych spodni dresowych Harry'ego.
- Więc mówisz że prawdą jest że kobiety w ciąży mają ochotę na seks co chwilę'?
- Tak. Zdecydowanie.
Całuje ją i pozbywa się ubrań i swoich i jej.
Kochają się prawie całą noc.
Styles budzi się pierwszy. Przytula dziewczynę kładąc dłoń na brzuchu.
Jest lekko wypukły, ale jeszcze tego tak nie widać. Prawdę mówiąc cieszy się.
Zamyka oczy i wtula twarz w jej cudownie pachnące włosy. Demi obejmuje jego pas jedną ręką i powoli się budzi. Harry od razu łączy ich usta.
- Hej...- oddaje pocałunek.
- Wstajemy?
- Jak musimy.
- To śpimy. - zamyka oczy, a po chwili otwiera jedno.
Demi uśmiecha się leniwie z przymkniętymi oczami.
- Moje słońce.. - całuje ją wstaje. Ubrany schodzi i przynosi jej śniadanie i witaminy.
- Ja naprawdę mam ręce - mówi gdy ją karmi.
- Ale ci fajnie.
- I umiem jeść.
- Jesteś niezwykła
- Harry...- wyręcza się sama.
- Kocham cię - mówi setny raz dzisiaj.
- Dzisiaj jest jakieś święto? - uśmiecha się i muska jego usta. - Ja ciebie sto razy mocniej i nie będzie się kłócić o takie błahostki.
~~*~~

- Mówiłem że dziewczynka. - mówi gdy wychodzą z gabinetu. Koniec szóstego miesiąca i wszystko jest w porządku.
- Mówiłeś, że chłopiec - Demi się śmieje kręcąc głową. - Nie zabij się - Harry wpatruje się w zdjęcia usg.
- Będę miał córkę... ale ona będzie ładna - mówi przerażony.
- Zostaje ci przeprowadzka na bezludną wyspę albo zamek z wieżą.
- Wykastruje każdego. Misio i tatuś jej wystarczą. Prawda?- gada do zdjęcia.
Demi wybucha głośniejszym śmiechem nie komentując tego. Kładzie.swoje dłonie na brzuch czując ruchy. Nadal się nie może przyzwyczaić.
Jadą do domu po drodze kupując coś do jedzenia.
Demi siedzi na fotelu zastanawiając się.
- Wszystko dobrze?
- Tak - opiera głowę o ręce. - Masz jakiś pomysł na imię?
- Sunny.
- Aww - wyciąga do niego ręce z uśmiechem.
- Smacznego. - daje jej talerz.
- Nie jesteśmy głodne.
- Raz, raz.
- Upierdliwy ten twój ojciec - mówi do brzucha i zaczyna jeść.
Harry bierze od nie naczynie i odnosi. Daje jej tabletki z witaminami.
Siadają w salonie przytuleni.
- Sumny Śpij bo mama ma dość twoich akrobacji.
Gdy Harry do niej mówi od razu się uspokaja. Reaguje na głos rodziców.
- Wiesz że nigdy nie pozwolę was skrzywdzić.
- Wiem. Kocham cię.                                            
- Też cię kocham słońce.                          



No więc...To koniec. Dziękujemy, że byliście i czytaliście. Każdy komentarz był bardzo miły. Nie mogę powiedzieć, że motywował bo opowiadanie było skończone, ale wyrażanie swojej opinii było jak najbardziej w porządku :) Muszę przyznać, że chyba obie przywiązałyśmy się do Honey. Chociaż pierwszy raz Karolina była Harry'm tak dla odmiany i musiała się odnaleźć w roli faceta. Myślę jednak, że jej się to 100% udało i przepraszam, że musiała się użerać z wkurwiającą Demi która naćpała się kadzidła. Amen. 
I TAK NA ZAKOŃCZENIE POWIEM O SUNSHINE I O STUPID GAME.

czwartek, 26 czerwca 2014

23. Sing.


To jest ostatni rozdział przed epilogiem, więc miło gdybyście skomentowali :)
Cała piątka spotyka się w swoim miejscu.
- Dzisiaj ich wykończymy - mówi Liam.
- Tylko szybko, krótko i na temat. - mówi Niall - przeładowując broń.
- A miałem taki dobry humor - mruczy Payne.
- Pozbędziemy się ich to ci wróci.
- To jedziemy. - wsiedli do aut i ruszyli do miejsca gangu zmarłego Ethana. Przed magazynami stoi Travis.
Harry nie czekając na nic idzie w jego stronę po chwili strzelając. Wyłącza myślenie.
Teraz jest broń, huk i ciało pada. Tak się dzieje z każdym po kolei. Nie mają większych problemów. Wszyscy wiedzą po co przyjechali. Na końcu podpalają budynki.
Widzą jak wszystko wybucha, gdy odjeżdżają.
- Świetna robota - mówi do radia chłopakom.
- Sama przyjemność.
- Trzeba to oblać - mówi Louis.
- Właściwie to podwójnie - dodaje Liam.
- Bo?
- Oojcem będę.
Cztery auta równocześnie się zatrzymują.
- Powtórz, bo szumi chyba.
- Skubany pierwszy następcę zmajstrował!- krzyczy Niall wysiadając z auta.
- Ty to się w ogóle nie doczekasz.
- Morda!- strzela Liamowi w jedno koło.
Ten się tylko śmieje. Louis robi głupią minę pokazując na Stylesa za jego plecami.
- Ten nadal pod złym kątem wkłada.
- Może po prostu uważam?- puka go w łeb.
- Po prostu nie chcesz potomka w przeciwieństwie do swojej dziewczyny.
- Nie narzeka.
- Też bym ci nie powiedział.
- Bo niby co?
- No jakbyś zareagował?
- Powiedziałbym co myślę.
- No to się nie dziw, że by ci nie powiedziała.
- Gratulacje stary - ignoruje ich.
- Dzięki - świętują podwójnie do późna.
Dopiero nad ranem Harry wraca do domu. Nie jest strasznie pijany. Ściąga koszulkę i spodnie i kładzie się obok Demi.
~*~
Demi pół nocy spędziła w łazience. Teraz leży na chłodnych kafelkach przysypiając.
Słowa lekarza po wypadku są już całkowicie jasne.
Wchodzi rano do sypialni ledwo przytomna i blada. Zaczyna się ubierać .
- Wszystko dobrze? - słyszy Hazze.
- Yhym - naciąga legginsy na nogi.
- Źle wyglądasz, dobrze się czujesz?
- Nie...- przyznaje i zakłada bluzę Harry'ego
- Zawołam lekarza.
Nogi uginają się pod nią i upada w ramiona na szczęście chłopaka, mdlejąc
Budzi się podpięta do różnych rurek. Jest w szpitalu. Dostrzega Amande obok jej łóżka.
- Hej - siłuje się na uśmiech.
- Jak się czujesz?
- Rurki..fu.
- Cicho, tak trzeba.
- Dlaczego? Gdzie Harry?
- Wyszedł gdzieś..
- Moje obawy chyba się sprawdziły...To to?
- Myhm.. Będziemy razem z wózkami chodzić.
Zakrywa usta ręką. Nie wie jak ma zareagować.
- I...on wie?
- Tak. Lekarz powiedział gdy się zapytał co ci jest.
Zamyka oczy i stara się spokojnie oddychać. Mówił, że nie chce mieć dzieci. Nie drążyła.
- Demi spokojnie.
- Jestem spokojna...- nie pozwala lzą wypłynąć. - Który tydzień? - pyta cicho.
- Trzeci, koniec trzeciego.
- A ty?
- Siódmy
- Powiedz jak zareagował.
- Demi, przecież wróci i będzie się cieszył.
- niech będzie jak mówisz.
- Na pewno..wyszedł po coś pewnie.
- To dziwne, ale jestem taka śnięta ..- mruczy zamykając oczy.
- Przez leki. Śpij jeśli chcesz.
- Ty też tak...- nie kończy zdania, bo rzeczywiście zasypia. Budzi się dopiero wieczorem.
Po chwili przychodzi lekarz na wizytacje. Mówi coś o anemii, witaminach i nie chorowaniu bo to będzie ryzykowne dla dziecka.
W drzwiach mija się z Harrym. Daje mu recepty i wychodzi.
Ten podchodzi do łóżka i kładzie je na szafce.
Demi na niego patrzy. Styles wyciąga z siatki kilka mandarynek, sok i wodę.
Dziewczyna unieruchamia jego rękę, łapiąc za nią. Odszukuje kontakt wzrokowy.
- Prosiłem żebyś jadła.
- Przecież jem.
- Więc teraz będę cię karmił, skoro najwidoczniej ty do buzi nie trafiasz.
- Nie miałam czasu, to nie jadłam. - burczy.
- Już powiedziałem.
Dziewczyna przekręca się i przykrywa bardziej.
- Będziemy gadać o jedzeniu?
- Wiedziałaś?
- Nie - odpowiada.
- Trochę tu poleżysz..
- Chcę do domu.
- Przykro mi Demi, ale nie możesz.
- Dlaczego?
- Lekarze muszą cię mieć na oku. - odpowiada.
- Jesteś zły?
- Jak sobie pomyśle że pewnego razu się obudzę, a ciebie z nim nie będzie bo stwierdzisz że tak będzie dla niego lepiej czy cokolwiek innego, że jestem złym ojcem, bo nie potrafię nim być, albo coś zrobię nie tak, przeklnę przy nim, krzyknę. Za szybko go podniosę..
- Równie dobrze ja mogę być złą matką. Nawet nie wiem co robi rodzic. Przecież ich nigdy nie miałam. Oboje będziemy się uczyć odpowiedzialności.
- Śpij, masz silne leki.
- Nie odpuszczę póki się nie uśmiechniesz. Jestem gotowa włożyć i zapałki, byleby nie zasnąć. Szczerze się uśmiechnąć mimo zmartwień.
- Nie targuj się ze mną.
- Nie targuję. Uśmiechnij się. Będziesz tatą.
Uśmiecha się dla niej powstrzymując od potoku słów.
Demi zadowolona zamyka oczy i znów pozwala, aby sen wziął górę.
~*~
Anne wpada do sali dziewczyny i zmartwiona i szczęśliwa.
- Moje kochanie - całuje ją w policzek. - Przyjechałam jak tylko mój pożal się boże syn zadzwonił. Jak się czujecie?
Demi poprawia się na łóżku z uśmiechem.
- Czasem nijak, ale teraz lepiej proszę pani.
- Anne kochanie. Babcia Anne jestem. Jak ci tu?- siada na jej łóżku. - Długo leżysz?
- Dwa tygodnie, bo nie chcą mnie wypuścić do domu. - mówi smutno.
- Co za..- wstaje i łapie lekarza chodzącego koło pacjentów. - Przepraszam.
- Tak?
- Chciałam się dowiedzieć dlaczego nie wypuszczacie mojej córki do domu. - zakłada ręce na piersi.
- Córki? Panny Taylor? To nieco ryzykowne. Musiałaby naprawdę uważać.
- Panie, byłeś pan w ciąży? Ja byłam i mówię że kobieta w ciąży nie pragnie niczego innego niż domowego ciepła. Co pan myśli że ona na Bangi pójdzie skakać. Dużo bym myślała czym to dobre dla dziecka jak musi znosić złe poczucie matki przez trzymanie ją na siłę w szpitalu! - kończy głośno.
Lekarz stara się uspokoić kobietę, ale ta jednak jest dość nerwowa.
- Dobrze, przygotuję wypis.
- Dziękuję - poprawia okulary na włosach i wraca do Demi. - Mój syn niby taki twardy, co to nie on, a ćwok nic nie umie załatwić.
- Bo on najchętniej zostawiłby mnie tu do końca ciąży.
- Co ty mówisz?
- No bo jest nad opiekuńczy.
- Bo to ćwok, mówiłam, boi się jak małpa depilarki.
Demi zaczyna się śmiać i to głośno.
- Moje kochanie - całuje ją we włosy. - Szykuj się a ja dzwonię po Harrego.
- Dobrze - robi jak prosi.
Godzinę później wychodzą ze szpitala. Anne odwożą na przystanek, a sami jadą do domu. Demi cieszy się, że w końcu nie będzie w szpitalu, wśród leków, strzykawek itd.
Nawet nie zauważa że mężczyzna jedzie w innym kierunku. Orientuje się dopiero, gdy się zatrzymuje.
Gdy wychodzi z auta widzi przed sobą sporych rozmiarów dom. Bogaty, ale ciepły.
- To..ten dom?
- No ten, żaden inny.
- Ale ładny... - poprawia rękawy bluzy rozglądając się.
- Idź mamuśka, oglądaj. - całuje ją w policzek i otwiera drzwi.
Demi wchodzi do środka podziwiając wnętrza. Naprawdę jest pięknie. Przestronnie.
Widać że wszystko musiało kosztować fortunę, ale tak bardzo jej się podoba... Harry chodzi za nią tłumacząc coś od czasu do czasu.
- Kazałem poszerzyć drzwi żebyś się mieściła.
Odwraca się do niego zabijając wzrokiem.
- To wszystko twoja wina! - wali go w ramię i "obrażona" idzie dalej.
- Stój - zatrzymuję ją gdy chcę otworzyć kolejne drzwi. - Zanim tam wejdziesz muszę ci coś powiedzieć - mówi przyciągając ją do siebie.
- Że jestem gruba i nie możesz na mnie patrzeć?
- Nie...to kiedy indziej - śmieje się i krótko ją całuje.
- Kretyn... - kręci głową wzdychając. - Mów, mów.
Pochyla się i szepta jej do ucha.
- Bardzo cię kocham... i jeśli coś tam tykniesz to ci krzywdę zrobię. - całując ją w to miejsce otwiera drzwi.
- To kochasz mnie czy... - staję wpatrując się w najcudowniejsze miejsce w tym domu.
Ściany są biszkoptowe, pod jedną z nich stoi łóżeczko koloru dębowego, jak z resztą wszystkie meble w tym pomieszczeniu. W kącie stoi biały miś większy od niej samej. Na białym suficie porozmieszczane są drobne lampki w kształcie gwiazd. Wykładzina pod nimi jest koloru stonowanego brązu i dopełnia całość.
Aż szkoda chodzić po tym. Wygląda jak z katalogu najlepszych pokoi dziecięcych. Dziewczyna jest pod wielkim wrażeniem.
- Jeszcze kołyska i będzie idealnie - mówi. Widzi minę Harry'ego i zaczyna się śmiać. - Jest najidealniej na świecie - całuje go w usta.
- To możemy już wyjść?- nawet go nie oddaje.
- No dobra, psze pana. Nic nie tykam - podnosi ręce do góry i opuszcza pokój.
Harry zamyka drzwi i szeroko się do niej uśmiecha.
- Śliczny - przytula się do niego.
- Brakuje tylko bobasa.
- No, poczekasz z 7 miesięcy i będzie - śmiejąc się idzie dalej. Chyba dochodzi do sypialni.
- Podoba się?
- Ładna - mówi widząc beżowy pokój.
Duże, wysokie łóżko, biały dywan i delikatne ozdoby. Drzwi do łazienki i garderoby.
- Ja poproszę schodek do tego łóżka.
- Będę cię wnosił. puszcza jej oczko.
- Jak udźwigniesz.
- Dam radę.
Uśmiecha się do niego. Schodzą na dół i wchodzi Louis.
- Cześć sunshine - przytula ją mocno. - Wujek Lou się stęsknił.
- Zarezerwował sobie rolę chrzestnego.
- No oczywiście. BO tylko ja się na niego nadaję.
- Jasne..
Dziewczyna całuje Lou w policzek i śmieje się. Wszyscy idą do kuchni. Chłopaki rozmawiają, a Demi robi obiad. Potem wspólnie jedzą.
Louis siedzi z nimi do wieczora. Ale później ich zostawia.
- Będzie dobrze, obiecuje. - mówi Harry kładąc się obok niej w łóżku.
- Wiem, że będzie. Musi być - dziewczyna od razu się przytula.
- Będzie miało najlepiej na świecie.
Demi całuję go w usta i zasypiają w dobrych humorach.

wtorek, 24 czerwca 2014

22. Move.


Kocham Cię, kumasz, czaisz, łapiesz, nadążasz ?
~~*~~
Pół roku później
Harry czeka przed łazienką aż Demi zorientuje sie że w łazience został tylko komplet który kupiła po pijaku tydzień temu.
- Jak cię ładnie poproszę to przyniesiesz mi coś innego ....? - słyszy cicho.
- Jak ładnie poprosisz..
- To równie dobrze mogę wyjść w tym i na to samo wyjdzie. - sama się śmieje.
- Za nic, Demi za żadne skarby nie dam się przekonać. - opiera się o ścianę.
Dziewczyna obmywa twarz zimną wodą. To i tak nic nie daje. Jest zarumieniona. Przeczesuje swoje włosy i już nie patrzy w lustro, bo nie ma odwagi. Ostrożnie otwiera drzwi. Widzi mężczyznę pod ścianą na przeciwko z założonymi rękoma. Wystawia mu język i idzie do sypialni. Harry pożera ją wzrokiem idąc za nią. Ma ochotę nie mrugać by nie tracić szansy widzenia jej. Odwraca się do niego i wskazującym palcem pokazuje, aby szybciej podszedł.
Jak zahipnotyzowany słucha i robi co ona karze.
Dziewczyna wstydzi się trochę, ale to tylko Harry. Staje na palcach i wpija się w jego usta bardzo zachłannie. Ciągnie zębami za jego wargę, a paznokciami przejeżdża po klatce bruneta.  Mężczyzna mruczy zadowolony, ale chce się odsunąć by móc na nią patrzeć.
Demi cofa się krok za krokiem, aż ląduje na łóżku. Jedną nogę ma zgiętą. Styles oblizuje usta. Wygląda bosko.
- Mam osobistą boginię seksu.
Dziewczyna zagryza wargę i przesuwa się na materacu. W jednej chwili klęczy opierając się na wyprostowanych rękach. Ściąga koszule i idzie w jej stronę z wielką niecierpliwością. Demi prostuje się i za pasek spodni ciągnie go do siebie. Po chwili znajduje się nad nią. Ustami przesuwa po delikatnej skórze jej szyi. Brunetka zakłada na jego biodra jedną nogę i mruczy. Wsuwa palce we włosy Harry'ego, gdy ten obdarowuje jej dekolt pocałunkami. Nie pozwala mu zrobić malinki. Zmieniają pozycję i to ona góruje. Kładzie jego ręce na jego głową i przysysa się do jego barku. To ona zostawia ślad swoich warg, po czym schodzi na tors. Jej usta bardzo powoli, dręcząc pieszczą ten fragment ciała. Rozpina pasek spodni mężczyzny i rzuca go gdzieś za siebie. Biodra Demi kołyszą się, ocierając o męskość Harry'ego, która coraz bardziej napina bokserki.
Caroline Demi pochyla się i namiętnie całuje jego usta. Jej język wdziera się do ust chłopaka i zaczynają ze sobą walczyć. Oboje czują spore podniecenie. Atmosfera w pokoju jest gorąca. Dłonie Hazzy znajdują się teraz na jej piersiach, powoli je masując. Rozpina stanik i pozbywa się przeszkody. Obraca dziewczyną i gdy tylko jest na górze, jego język zaczyna błądzić przez mostek Demi. Krąży wokół piersi i zsuwa się na brzuch. Dociera do idealnie wykrojonych majteczek z koronki. Ciągnie za nie zębami i ściąga je. Składa delikatne pocałunki na jej kobiecość. Tu zawsze jest najdelikatniejszy. Demi zaczyna oddychać przez usta, a jej ciało drży. Tak działa na nią właśnie ten mężczyzna. Wywołuje palpitacje serca i dreszcze. Brunet przesuwa rękoma po jej udach. Jego palce gładzą skórę ukochanej. Pozbywa się swoich bokserek.
Nie przestając dotychczasowej czynności łączy ich od razu szybko się poruszając. Demi przyjmuje go całego w sobie. Jęczy mu do ucha przy każdym pchnięciu. Materac ugina się pod ich ciałami. Oboje czują ogromną przyjemność i razem kończą. Harry leży trzymając w swoich ramionach dziewczynę. Całuje ją we włosy, a ona rysuje wzorki po jego klatce piersiowej.
- Kocham cię Styles.
- Ja ciebie też słońce - śmieje się.
- I nie zostawisz mnie nigdy?
- Nigdy.
- I przez wszystko przejdziemy razem?
- Obiecuję.
Bawi się jego metalowym krzyżykiem na szyi. Obraca go w palcach. A tak wystrzega się kościoła, jednak to ma zawsze przy sobie. Dziewczyna całuję go delikatnie w usta. Rankiem wychodzi z domu na mszę, ale gdy wraca i tak Harry jeszcze śpi. Dziewczyna przygotowując śniadanie widzi jakieś plany na stole. Jednakże nie są to plany akcji, lecz plany od architekta.
Siada przy stole i dokładnie je ogląda. To tu przedstawia szkic wielkiego domu. Podoba jej się, nawet bardzo.
- Ciekawe... - mówi.
- Fundamenty już są.
Zaspany głos za nią, wcale jej nie wystraszył. Ani trochę.
- Budujesz dom?
- Nom. - robi kawę.
- Czemu o tym nie wiem?
- To będzie twój dom.
- Jak mój dom? Skoro my mieszkamy razem.
- To się zmieni. Myślałem trochę i wydaje mi się że taka przerwa będzie dobra.
Patrzy na niego szeroko otwartymi oczami.
- Zasłony między nami bym nie wytrzymał..- mruga do niej uśmiechając się.
Dziewczyna sięga po jabłko i rzuca w niego, ale ten ma refleks. - Idiota!
- Oj kochanie..- śmieje się i wgryza w owoc.
- Więc ten dom...?
- Każda cegła będzie stanowić nasz nowy dom.
Nasz azyl słońce.
Zrywa się z krzesła i rzuca mu na szyję.
- Nie oddam jabłka.
Ta się głośno śmieje i całuje go w policzek. Wieczorem dzwoni do niej Amanda, że ma problem. Dziewczyna jest w ciąży. Demi szybko się ubiera, aby do niej iść.
- Mogę cię zawieść.- słyszy.
- To chodź. Szybko.
Po chwili wychodzą i jadą.
- O co w ogóle chodzi?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Nie możesz?
Kręci przecząco głową obracając telefon w ręce.
- Niech będzie - parkuje i wychodzą.
Idą na górę. Harry chwilę rozmawia z Liamem. Potem jedzie z nim załatwić jedną sprawę. Dziewczyny zostają same.
- To pewne?
- Tak.
- Czemu mu nie powiedziałaś?
- Bo się boję.
Demi nie bardzo wie co ma powiedzieć.
- Powiedziałabyś Harry'emu?
- A czego się boisz?
- że mnie zostawi. Każe usunąć.
- Kocha cię.
Przytulają się mocno. Demi radzi jej, aby wszystko powiedziała. Umawia się z Harrym, że wróci pieszo. Wychodzi z bloku. Idzie ulicą, gdy drogę zjeżdża jej motor. Poznaje Travisa. Chce go ominąć ale jej się nie udaje. Chłopak mówi, że da jej spokój jak wsiądzie na motor i tylko jej coś pokaże. Grozi jej.  Poddaje się wystraszona  i wsiada trzymając go w pasie. On nie jedzie tak prędko, ale drogę zjeżdża mu auto. Travis zdąża zahamować ale motor upada na bok. Demi uderza obojczykiem, a chłopakowi nic nie jest. Ktos wzywa karetkę i zabierają ich do szpitala. Blondyn szeptał że szkoda mu motoru. Przy okazji miałby ją z głowy a tak to dziewczyna żyje. Siedzą na izbie przyjęć. Demi zakładają temblak.
- Wszystko już w porządku. Proszę uważać z takimi ekstremalnymi zajęciami, zwłaszcza teraz. - dają jej wypis.
- Dobrze proszę pana. - nadal jest przerażona. Travis siedzi obok. Mógł ją zabić.
- Czego ty jeszcze chcesz?- pyta.
- Odebrać mu to co dla niego najważniejsze..
- Co on ci zrobił?- powstrzymuje łzy.
- Dużo. To szuja. Już do niego zadzwoniłaś? Wpadnie rozpierdalając pół szpitala - prycha.
Nic nie mówi. Zadzwoniła po Zayna żeby przyjechał jeśli może.
Mulat przyjeżdża i zabiera dziewczynę. Jej własny przyjaciel...
- Co się stało?- pyta jej.
- Nie ważne.
- A co ci powiedzieli?
- Wszystko już w porządku. Proszę uważać z takimi ekstremalnymi zajęciami, zwłaszcza teraz. - powtarza i nagle zatrzymuje się pół kroku. Jakie zwłaszcza teraz? Zawraca i biegnie do lekarza.
- Jak to zwłaszcza teraz? - pyta szybko.
- Słucham?
- Pan tak powiedział. Mam nie jeździć na motorze zwłaszcza teraz. - poprawia usztywnienie .
- Nie zabraniam pani jeździć.
- Dobra...- kiwa głową. Wraca do Zayna
- Co się stało?- otwiera jej drzwi od auta.
- Nic.
Odwozi ją do domu.
- Jezu coś ty tyle tam si.. Co się stało'?
- Nie nic. - zdejmuje trampki.
- Byłaś w szpitalu? Miałaś wypadek?
- Tak. - odpowiada.
- Zapamiętałaś numery?
- To był motor...Musiałam.
- Musiałaś?
- Kazał mi.
- Kto? Słońce o czym ty mówisz?
- Travis...-
- Zabi..- jest wkurwiony ale w ostatniej chwili zdaje sobie sprawę co musi czuć Demi. Przytula ją mocno i pisze do Lou z Nialla żeby się nim zajęli. Bierze ją ostrożnie na ręce i niesie do łóżka.
Ta nie odsuwa się ani na chwilę. Leży uważając na swoje ramię.
 - Naprawdę nie chciałam, ale miał broń. Przepraszam.
- Demi nic złego nie zrobiłaś. Kochanie moje jedyne cicho.
- Harry, on ma tatuaż. Flagę czarną. Ethan też taką miał...- mówi ciszej i powoli odpływa.
W jednej chwili wszystko jest jasne. Teraz wie czemu kręcił się obok niej. Był jednym z gangu.
Wypuszcza głośno powietrze. Wie że trzeba się ich pozbyć. Tylko raz na zawsze. Ma wrażenie że zabija jednego, a potem przychodzi pięciu.
- Kocham cię najbardziej na świecie. - całuje ją w głowę i wychodzi.

~~~~~~~~*~~~~~~~~~
Witajcie! Został nam jeszcze jeden rozdział i epilog. Mam dwie wiadomości. 
Dwa blogi. Jeden nowy z Horanową! Kojarzycie Prisoners tak? No to własnie :D
I drugi o Winiarskim. Drugi już.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

21. About the boy.


 ~*~
rano jedzie do pracy. Widzi palący się budynek salonu. Stoi przed gdy gaszą to co zostało. Dzwoni do Harry'ego. Odbiera.
 - Wiem że masz spotkanie i miałam nie przeszkadzać...
- Co się stało?
- Wszystko się pali.
- Co? Jesteś w środku?!
- Nie. Stoję przed.
- Uff...dobra, zaraz będę.
Rozłącza się. Dziewczyna patrzy smutno na spa. Siada na ławce i czeka na chłopaka.
Gdy go widzi iidzie w jego kierunku. Od razu się przytula.
- Cii..słońce, ważne że ciebie tam nie było.
- Dlaczego? Czemu moje? - płacze w jego koszulę.
- Przeze mnie
- Nie...Pieniądze, kredyt matko...
- To nie jest problem.
- Co jeszcze spalą? A jak to będzie na..twój dom.
- Uspokój się Demi.
- Zabierz mnie stąd. Nie chcę na to patrzeć.
- Już. - bierze ją za rękę. W domu dziewczyna od razu zasypia.
Wpadają chłopaki. Ustalają wszystko. Kto, co i jak. Harry siedzi na górze na łóżku i patrzy na śpiącą Demi. Dzwoni jej telefon. Travis.
- Halo?- odbiera.
- Ee...Cześć. mogę Demi?
- Demi śpi, mogę przekazać.
- W sumie nie jest to istotne. Chciałem ją gdzieś zabrać. Jako przyjaciel.
- Jako przyjaciel. - powtarza. - Lubi cię więc masz szczęście, nie mam zamiaru was kontrolować, jako przyjaciół, ale stary jeden błąd.
- Jasne. A Demi dzisiaj nie pracuje? - zmienia ton głosu.
- Nie.
- Pozdrów ją. - mówi i rozłącza się. Dziewczyna coś mruczy drapiąc swój policzek przez co zostają szramy.
Harry odkłada urządzenie i głaszczę jej włosy.
- Harry? - do pokoju cicho wchodzi Lou. - Nie namierzyliśmy ich. Wiemy, że ogień był podłożony celowo pod salon.
- To było oczywiste.
- Ale miał wybuchnąć później. Łącznie z Demi w środku wylecieć w powietrze.
- Trzeba ich dorwać.
- Kogo? - słyszy zaspany i cichy głos.
- Śpisz Demi - zakrywa ją całą kołdrą.
Ta nawet nie protestuje. Ziewa, obraca się na brzuch i zasypia. - Podobno śpiąc na brzuchu ma się lepsze sny erotyczne - mówi Louis.
- Ciekawe - patrzy na brunetkę z uśmiechem.
Louis klepie go po plecach i wychodzi. Kilka dni póżniej przychodzi Travis do dziewczyny chcąc ją zabrać.
Harry jest u Nialla, a Demi wychodzi z  chłopakiem. Zabiera ją na przejażdżkę motorem. W czasie tego dużo pyta o jej relacje z Harrym.
 - Wywiad robisz?
- Jestem ciekaw.
- Czego?
- Harry jest znany ze swojego charakteru.
- Myślisz, że mnie bije?
- Jestem tego pewien.
- Jesteś głupi ?! Nigdy mnie nie uderzył.
- Mi możesz powiedzieć.
- No to ci mówię .zawróć.
- Nie denerwuj się.
- Chcę do domu. Zawróć.
- No przepraszam.
- Świetnie. Przeprosiny przyjęte ale chcę wrócić.
- Jeszcze nie..
- Już.
Gwałtownie hamuje i zawraca. Demi jest zdenerwowana.
- Proszę.- mówi chłodno stając pod domem Hazzy.
- Dziękuję - zeskakuje z motoru mrożąc go wzrokiem. - Jeśli tak o nim myślisz, to nie spotykaj się ze mną
- Ja się martwię.
- O co?!
- Wtedy uciekałaś.
- Wtedy było wtedy. Teraz jest teraz. Jestem szczęsliwa.
- Ludzie się nie zmieniają.
- Mylisz się. Jedź już - mówi widząc parkującego Harry'ego. - Nie wiedziałam, że taki jesteś.
- Na razie. - odjeżdża.
Rozdrażniona idzie w kierunku swojego chłopaka.
- Hej - posyła jej uśmiech.
- Cześć - obejmuje go swoimi ramionami, tak że się wtula. - Tęskniłam.
- To dobrze - śmieje się.
Wchodzą do środka. Siedzą oglądając jakiś  film, gdy dzwoni dzwonek do drzwi. Demi wstaje z kolan Harry'ego i idzie otworzyć. W drzwiach stoi kobieta w średnim wieku.
- Dzień dobry. Jestem Anne Styles.
Dziewczyna wpuszcza ją do środka i zamyka drzwi.
- Mama?
- Tak, dobrze że jeszcze pamiętasz - kobieta patrzy na syna.
- Co ty tu robisz?
- Odwiedzam cię - odpowiada.
- To De..Caroline mamo,a to moja mama.
- Dzień dobry - mówi cicho dziewczyna.
- Przepraszam za pytanie, ale jesteś dziewczyną mojego syna czy jego ... partnerką do łózka?
- Mamo!- zasłania Demi jakby przez to miała nie usłyszeć.
- No co mamo? Ostatnie tylko takie tu spotykałam.
- I akurat tą inną musiałaś spytać?
- Inną - oddycha z ulgą. - Mówi mi Ann. - uśmiecha się.
- Miło panią poznać.
Przytula ją. Idą do salonu.
- Mogłaś zadzwonić. - zaczyna znów Harry.
Wywraca oczami.
- Powiedziałbyś, że cię nie ma.
- Pewnie tak, aaaale na prawdę mogło mnie nie być.
- Dlatego się pofatygowałam. Nawet byśmy swojej dziewczyny nie przedstawił.
- Nie było okazji.
- Harry, doczekam się przed śmiercią wnuków?
- Strzel sobie dziecko jak ci tęskno.
- Harry - Demi ściska jego rękę delikatnie.
- Mam jedno, takie tu nie dobre dla matki.
- Bo to moja sprawa - mówi do obu.
- No właśnie, dlatego pytam czy się doczekam?
- To ja powiem nie i dasz temu spokój?
- Powiem, że mi przykro ale to twoja sprawa.
Demi siedząc Harry'emu na kolanach chowa głowę w jego ramię, aby się nie śmiać.
- I płacze przez ciebie - udaje Harry.
Ann się cicho śmieje.
- Słodka jest. - mówi wieczorem, gdy robią kolację, a Demi już śpi zmęczona.
- Innej nie poznasz mamo.
- To znaczy, że ta jest...?
- Nie ożenię się o czym wiesz od dawna, ale ją kocham nad życie.
- Bardzo mnie to cieszy - uśmiecha się. - A co do ślubu to wiem.
- Cieszę się.
- Ale nie tylko ty jesteś w tym związku.
- Wiem to
- No własnie. - siadają do stołu.
- Daj spokój. Proszę.
- Nic nie mówię.
Jedzą kolację rozmawiając.
Jego mama zostają na noc. Mężczyzna idzie do sypialni i sam się kładzie.
Budzą go czułe pocałunki.
Powstrzymuje uśmiech i udaje dalszy sen.
Dziewczyna siada na jego klatce, a raczej kładzie się.
- Harry - miauczy.
Próbuje ją strącić niby się przewracając ale dziewczyna się nie daje.
- Hazza - bawi się jego włosami.
- Hmm?
- Zrobiłam śniadanie i twoja mama już wstała.
- Mama wie że lubię długo pospać.
Dziewczyna sięga po wibrujący telefon, który dzwoni setny raz. Rozłącza.
- Kto to?
- Nikt.
- No dobra. - przewraca się i ją przygniata znowu "śpiąc"
Ta się śmieje i wie, że od rana będzie mieć dobry humor.
- Wiesz co mi Lou powiedział?- mruczy.
- Hmm?
- Że spanie na brzuchu wywołuje erotyczne sny..- mówi jej do ucha.
- Dlatego tak sypiam - odpowiada cicho i całuję go w usta.
- I miewasz takie?
- Czasem.
- I co tam ciekawego ci się śni?
- Oj panie Styles - kręci głową. - Nie wiem czy chce pan wiedzieć.
- Zżera mnie ciekawość. - wkłada ręce pod jej plecy.
- Zielonooki, seksowny mężczyzna, który ma władze.
- Władzę?- dziwi się.
- Tak, on rządzi w związku.
- Słońce…to ja po to rozwaliłem siłownię żebyś ty mi teraz mówiła że ci się moja władza podoba? Nie rozumiem, gubię się.  - wkłada dłonie pod jej bluzkę.
- Wiesz, bo mi się podoba władza do takiego stopnia. Jesteś władczy i zazdrosny i kochany.  - śmieje się, a przez jej ciało przechodzą dreszcze.
- Nie umiem tak.
- Jak? Cały czas taki jesteś.
- Jestem władczy mówisz?
- No, ale w umiarkowanym stopniu - muska jego usta.
- Idziemy do kochanej mamusi.
- Bardzo mądry pomysł - podnosi się.
Ubierają się i schodzą na dół. Potem Harry odwozi swoją mamę na dworzec.
Żegna się z nią jeszcze raz i wraca do domu. Przed bramą widzi znany motor.
- Przyjaciel przyjechał..- prycha i wchodzi do domu.
- Skoro nie odbieram to znaczy, że nie chcę z tobą rozmawiać – słyszy.
- Cześć słońce - Styles dołącza do nich w salonie.
Dziewczyna poniekąd oddycha z ulgą. Od razu staje obok mężczyzny.
- Przecież cię przeprosiłem.
- O czym on gada. - pyta ją do ucha.
- Zaraz ci powiem - Demi mamrocze pod nosem. - Idź, żeby mnie nie pobił. - zwraca się do chłopaka.
- Co? Travis zostaw ją w spokoju.
- Ty ją powinieneś zostawić.
- Spierdalaj stąd, albo ci pomogę.
- Sorry... - mówi i wychodzi.
- Co chciał?
- Przeprosić.
- za?
Odwraca się do niego przodem.
- Uważa, że mnie bijesz.
- Złamas..
- Harry. - upomina go i całuje w policzek.
- Kocham cię, tak bardzo cię kurwa kocham że czasem mnie to boli. - przyciska ją do ściany.
- Pytanie dlaczego, będzie na miejscu?
- Dlaczego co?
- Dlaczego cię to boli.
- Bo nie nadaje się do miłości.
- Najwyraźniej nadajesz. Jak każdy człowiek. Tylko masz trudny charakter. Wiem, róże i romantyzm nie są twoją stroną, ale kochać mnie ci dobrze wychodzi.
Pochyla się i ją całuje.
Demi delikatnie odwzajemnia pocałunek.

środa, 18 czerwca 2014

20. Ours.

- Czuję cię od środka. 
- Skąd wiesz, że to ja? 
- Bo jeszcze nigdy nie czułam takiego ciepła…

Następnego dnia, dziewczyna nie ma wyjścia. Musi iść do pracy. Robi śniadanie.
- Przepraszam za wczoraj - mężczyzna wchodzi do kuchni.
- Chciałabym o tym nie pamiętać. Nie mówmy o tym.
- Jasne - odchrząka i siada przy stole.
- A no i ty nie masz za co przepraszać. Za to ja mam za co dziękować. - siada obok.
- Masz dziś ciężki dzień?
- Bardzo.
- Okey - wyciąga telefon i odwołuje rezerwację. - Czyli jest ok? Między nami?
- Nic się nie zmieniło - łączy ich usta w słodkim pocałunku. - Muszę iść. A ty przetestuj zmywarkę. Instrukcja jest po niemiecku także tego...
- Super - mówi mało entuzjastycznie.
- Jakoś się odwdzięczę...Jak będziesz na noc. - ostatni raz go całuje i wychodzi.
- A spróbuj nie dotrzymać słowa..- mówi do siebie i wlecze się do łazienki.
Demi siedzi w pracy obsługując klientki. Stara się myśleć tylko o tym, aby się skupić. Jakaś kobieta odwołuje wizytę i przez to, Demi wraca wczesnej do domu. Jedzie swoim autem i parkuje w garażu obok mercedesa. Wchodzi do domu.
- Jestem.
Odpowiada jej cisza. Harry siedzi na górze i pracuje nad nowymi kodami.
Demi idzie do kuchni. Bierze się za obiad. Robi zupę krem z ptasim groszkiem. Idzie na górę i puka. Otwiera drzwi i wchodzi a Harry podnosi na nią wzrok.
- Zjesz obiad?
- Tak, już.
- To chodź - wyciąga rękę.
Mężczyzna wstaje, całuje ją w kącik ust i schodzą. Siadają przy stole jedząc obiad. Demi opowiada mu o dniu w pracy.
- Dostałam dzisiaj od Louisa dziwny prezent..- sięga po prezentową torebkę.
Bierze ją i sprawdza zawartość.
W środku jest dość odważna bielizna z nowej kolekcji Victoria Secrets.
- Ładne - unosi brwi obracając materiał w palcach.
- Nie wiem czemu mam ubrać to dzisiaj, ale wydaję mi się że wpadnie .
Przenosi na nią wzrok.
- Ja to wezmę.
- Tylko nie zakładaj - śmieje się.
- Zabawne.. Wpierdole mu,
- Ale za co? Dał mi tylko prezent.
- A z resztą..- podaje jej torbę.
- Który się nie przyda - kończy i wkłada naczynia. Idzie do salonu, a Harry do niej dołącza. Od razu przenosi się na jego kolana.
- Możesz kiedyś ubrać..dla mnie.
- Ja wszystko robię dla ciebie, ale dzisiaj mam inny pomysł.
- Hm..?
- Możemy wziąć kąpiel...
- Myślę że to bardzo dobry pomysł.- idzie z nią na rękach do łazienki.
Ta się uśmiecha. Rozpina mu koszulę, gdy woda napełnia wannę. Pozbywają się swoich ubrań i wchodzą do przestronnej wanny. Demi zsuwa się tak, aby piana zakrywała jej ciało do szyi.
- Wstydliwa jesteś - śmieje się.
Opiera głowę o jego klatkę piersiową. Ten całuje ją we włosy.
- Chciałabym być ładna.
- Jesteś piękna.
Coś mruczy pod nosem. Harry bawi się.jej palcami. Dziewczyna zabiera swoja dłoń i kładzie nisko na ciele mężczyzny. Styles poprawia się i podsuwa ją wyżej.
Demi siada na jego kolanach przodem. Przyciąga bruneta za kark i zachlannie go całuje.
- Słońce wiesz co robisz?
- Wiem. - uśmiecha się.
Oddaje pocałunek palcami masując jej uda. Dziewczyna unosi biodra celowo ocierając się o jego męskość. Harry przytrzymuje ją gwałtownie. Całuje jej szyję i opuszcza bardzo powoli na siebie.
Demi głęboko wciąga powietrze. Z jękiem opuszcza się całkowicie.
- HARRRRRY!- słyszą z dołu lou.
- Zajebie go..
Demi mocno trzyma jego szyję i całuje. Nie pozwala przestać .
- Kocham cię.
- Ja ciebie też...- dyszy.                                                            
- WŁOŻYSZ PÓŹNIEJ CHODŹ!
- Spierdalaj!- szybciej się porusza.
Demi ledwo łapie oddech, gdy oboje dochodzą.
Harry mimo to mocno i zachłannie ją całuje. Dziewczyna normuje oddech całując jego czoło i włosy, gdy brunet składa pocałunki na jej dekolcie.
- Jesteś najlepsza.
- A ty będziesz lepszy jak juz  zejdziesz.- Louis.
- Kąp się słońce. - całuje ją i wychodzi.
Ubrany w spodnie opuszcza łazienkę.
- Nareszcie.
- Czego ty tu chcesz?
- Zabrać słoneczko na imprezę.
- Zobaczymy.
- Ale ją bez bodyguarda.
- Nie puszczę cię z moją dziewczyną.
- Gdyż?
- Gdyż ani ja ani ona nie mamy na to ochoty.
Demi staje obok nich w szlafroku.
 - Harry jest bardzo zajęty. Musi mi pomoc. - mówi łapiąc go za rękę.
Lou lustruje ją wzrokiem.
- Wiem Louis że jest zajebista, ale idź już.
Klepie ją w tyłek i zbiega na dół wychodząc.
- To w czym mam ci pomóc? - przyciąga ją.
- To tam w sypialni..- mruczy.
- Zacznę podejrzewać cię o nimfomanie.
Zaczyna się głośno śmiać.

~~~~*~~~~
Jeszcze trzy rozdziały i epilog został do dodania :) Cieszę się, że tak dużo z Was czyta WAB. A raczej cieszymy. Takie jest to opowiadanie, że jest więcej dialogów. Wiemy. 
Ale dobrze, że się podoba. Liczymy na komentarze, bo jest tu Was dużo!!


niedziela, 15 czerwca 2014

czwartek, 12 czerwca 2014

19. Teenage dream.

– Boję się żyć bez Ciebie.
– Skarbie, nigdy Cię nie zostawię
Demi budzi się rano i jest niezadowolona z tego, że trzeba iść do pracy.
Dostrzega śpiącego obok niej Hazze. Lubi ten widok. Sprawdza godzinę na zegarku. Ma trochę czasu. Przygląda się swojemu chłopakowi. Po jakimś czasie zaczyna się on wiercić i mruczeć, a po chwili budzi się. Demi całuje go w skroń i siada zastanawiając się czym się zasłonić.
- Jesteś piękna..- słyszy leniwy głos.
Uśmiecha się odwracając do niego. Opiera się na ręce, by go pocałować i wstaje. W szybkim tempie szykuje się do pracy.
- Musisz iść?- Harry obserwuje ją z łóżka.
- Nie musiałabym gdybym wiedziała co powiedzieć klientkom.
- Jednodniówka, porwanie, problem z chorą na umyśle przyjaciółką..
- Nie mam chorej...Harry - śmieje się.
- Prawda jest brutalna - kiwa poważnie głową.
- A jak zostanę to spędzimy dzień razem?
- Chciałem żebyś została bo głodny jestem - wyciąga do niej ręce.
- Jak ja kocham skarbie twoją szczerość. - powstrzymuje śmiech i podchodzi do łóżka na którym zaraz brutalnie ląduje.
Zaczyna być całowana.
- Wszystko we mnie kochasz, nie da się inaczej.
Oplata jego szyję oddając słodkie pocałunki.
 - Harry. Śniadanie. Tak. Chcesz naleśniki? - łapie powietrza bo nie może się od niego oderwać.
- Naleśniki?- grymasi choć je uwielbia.
- A na co masz ochotę? - mruczy
Trąca jej nos swoim i rozpina bluzkę.
- Chce gofry - całuje ją raz w brzuch i prostuje się.
- Wymagający jesteś. Mamy gofr Ownice, a zmywarki nie. Only Styles. Harry Styles. - opiera się na ręce i bawi jego włosami.
- Demi..?
- Słucham.
- Bo ty masz mieć ten okres nie..- znowu ją całuje.
- No mam mieć...- mówi w  jego usta.
- I to trochę potrwa..
- Tyle wytrzymałeś tygodnia nie dasz rady? - przyciąga go i znów się kładzie pod jego ciężarem.
- Raz spróbujesz że nie będziesz mógł przestać - porusza brwiami.
- To...nie było dla ciebie najgorzej?
Daje jej monetę do stanika.
- Nie wkurwiaj mnie.
- Tak. Lepiej tego unikajmy. Teraz to wyjmuj kochanie. Zębami.                
- Niegrzeczna.. - śmieje się starannie wyjmuje krążek.
Demi całuję go w usta i zakrywa ich kołdrą.
Przed obiadem jadą na zakupy. Chodzą po galerii. Wstępują do różnych sklepów. Zamawiają też zmywarkę. Harry wypełnia dokumenty dostawy, a Demi siedzi na ławce przed sklepem. Dosiadają się jacyś dwaj mężczyźni.
- Pójdziesz z nami. Zabawimy się.
Chce wstać i jak najszybciej dojść do Hazzy.
Przytrzymują ją.
- Nie uciekaj. Ethan wiedział, którą wybrać.
Wyrywa rękę z uścisku jednego z nich.
- Nie dotykaj mnie.
- Nie bądź ta...
- Odstrzelić ci tą łapę?- słyszą.
- Nawet sam Styles. Pożyczymy królewnę, ale nie wiem czy oddamy
- Zaraz wam się resztki mózgu przez dziury we łbie będą wylewać.
- A prawie cię zabili. Jesteś nie zniszczalny? Chociaż auto oberwało. - siłą sadza Demi na kolanach i glaszcze jej policzek. Ta wyrywa się a gdy to nie daje rezultatów, pluje mu na twarz.
Harry momentalnie ciągnie ją do siebie a mężczyźnie przykłada broń do brzucha odpowiednio ją chowając.
- Taka ładna dziwka. No cóż. Kiedy indziej - odchodzą. Wiedzą, że nic nie zrobią w centrum handlowym.
Daje dziewczynie klucze do auta i wychodzi za nimi.
- Ej!- gdy się odwracają strzela w jednego i drugiego. Nikt nie ma prawa tak jej nazwać. Wściekły idąc do samochodu dzwoni do Zayna który ma się zająć nagraniami.
- Dobra szefie. Będzie zrobione.
- Dzięki. - rozłącza się i wsiada do pojazdu.
Demi wystraszona, aż podskakuje na fotelu. Ociera łzy i opiera głowę o szybę.
- Demi już dobrze.- łapie jej dłoń.
- Musiałeś ich zabić przeze mnie.
- Zasłużyli.
- Jesteś zły?
-Wściekły.
Odwraca się do niego. Przytula na tyle ile może.
 - Przepraszam.
- Nie na ciebie słońce. Dotknęli cię, popatrzyli na ciebie w ogóle pomyśleli o tobie.
Bierze jego ręce w swoje. Są mocno zaciśnięte. Gladzi skórę opuszkami palców.
- Chuj mnie strzeli!- wybucha. - Wróć sama, tylko prosto do domu- daje jej klucze i wychodzi z auta.
Roztrzęsiona jedzie do domu. Od razu idzie pod prysznic.
Siedzi tam jakiś czas głęboko oddychając. Potem ubiera spodnie i koszulę mężczyzny. Siedzi w salonie starając się o tym nie myśleć. Harry wraca po północy do domu. Demi już śpi, chociaż dalej w ubraniach. Kładzie się obok niej i zasypia.

niedziela, 8 czerwca 2014

Nowości




Tytuł: Na zawsze.
Adres: HTTP://FRIENDS-FANFICTION-TOMLINSON.BLOGSPOT.COM/
Prawdziwa przyjaźń istnieje wtedy, gdy człowiek nie ma nic, bo wówczas przyjaźń jest jego największym skarbem.
Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić.
Nie idź przed mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć.
Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem.

Tytuł: Lessons ( tłumaczenie)
Adres: HTTP://LESSONS-FANFICTION-TLUMACZENIE.BLOGSPOT.COM/
Opis:
Założyłam czarną koszulkę, a na to białą bluzę. Ostatni raz spojrzałam w lustro, wcześniej decydując się na użycie czerwonej szminki i zmierzwienie moich jasnych brązowych włosów. To był mój pierwszy dzień nauki. Dostałam dyplom w zeszłym roku. Uczyłam się angielskiego korzystając z nauki online. Wyszłam, zamykają za sobą drzwi i udałam się w stronę mojej białej hondy. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
- Panno Richards to będzie pani pokój. – powiedział Dave, dyrektor szkoły, kiedy zaprowadził mnie do sali 215.  – Pan Styles jest po prawo, następne drzwi, jeśli będzie pani potrzebować czegokolwiek.
Zostałam sama w mojej klasie, zastanawiając się jak ustawić ławki i krzesła dla nowej zmiany. Nagle ktoś przerwał moje zajęcie, wpadając do sali i klnąc pod nosem. Obróciłam się, zauważając mężczyznę starszego ode mnie, może o rok lub dwa.
- Ja pierdolę, nienawidzę dzieci. – wymamrotał pod nosem, trzaskają teczką o moje biurko.
Wzięłam głęboko oddech, powodując że spojrzał na mnie z rozwartymi wargami i zdziwieniem w oczach.
- Kim jesteś i co robisz w mojej klasie? – spytał, gdy ja mu się przyglądałam.



Tytuł: Little Abbie.
Adres: HTTP://LITTLE-ABBIE-FANFICTION.BLOGSPOT.COM/
Opis:
Abigail przebywa w ośrodku terapeutycznym. Leczy rany i wspomnienia po tym co przeżyła. Wierzy w to, że jej koszmar nigdy już nie wróci. Wszystkim dzieli się ze swoim pamiętnikiem. Chce żyć od nowa. Musi zacząć gdzieś indziej. Miejscem docelowym jest LA. Tam dużo ją spotka. Przyjaźń, rozczarowanie, ból.
Znajdę cię słodka Abbie

sobota, 7 czerwca 2014

18. Dark Horse.


- serce mi stanie przez ciebie w końcu! 
- mi przy tobie staje.
- niby kiedy?! 
- zawsze..ale nie powiedziałem, że serce.
~Luty~
- Ale ja już nie mam miejsca w tym tygodniu. Najwyżej w następnym - mówi Demi rozmawiając przez telefon. - Tak, dużo klientek. Tak, dobrze zapiszę panią na poniedziałek następny.
Rozłącza się i zapisuje kolejną klientkę.
Opada na krzesło zmęczona. A to dopiero pół dnia. Przy okazji wysyła przelew na kredyt. W pracy nic nie je, bo nie ma na to czasu. W domu tylko śniadanie.  To dużo roboty, ale uwielbia to. Jest 17 i przyjmuje ostatnią klientkę. Z uśmiechem ją później żegna i zajmuje się pochowaniem wszystkiego.
- Cześć słońce. - słyszy znany zachrypnięty głos.
- Hej - odkłada lakier i macha mu z uśmiechem.
- Pada, więc przyjechałem.
- A, to dzięki. - chowa laptopa i idzie się przebrać z uniformu. Wraca do Harry'ego i staje na palcach, aby musnąć jego usta.
Ten ułatwia jej to schylając się.
- Takie szpilki sobie kupię, takie cholera - mamrocze wyjmując klucze.
Mężczyzna śmieje patrząc na nią. Wsuwa klucz do zamka i zamyka drzwi. Wychodzi przed Harrym. Trzymając się za rękę idą do auta nieco dalej postawionego. Chłopak przechodzący obok uśmiecha się do Demi. Harry zamyka oczy mocniej ściskając rękę dziewczyny.
Dochodzą do.samochodu. wsiadają do środka. Harry prowadzi, a Demi trzyma rękę na jego nodze uspokajając. Jedzie mocno trzymając kierownice. Przesuwa rękę na jego dłoń. Jedną przenosi na swoje kolano i zamyka w swoich dłoniach. Harry prowadzi tylko jedną ręką.
- Nie denerwuj się.
- Ciii..- mówi głęboko oddychając.
Wysiadają przed domem.
- To ty idź, a ja pójdę zrobić zakupy.
- Mogliśmy pojechać.
- Przejdę się. Brzuch mnie boli więc świeże powietrze pomoże.
- Na pewno?
Całuję go w usta. Bardzo długo i zachłannie. Potem idzie do sklepu. Kupuje parę spożywczych rzeczy i to co jej potrzebne na sprawy kobiece. Wychodzi i spotyka Travisa.
 - Hej.
- Cześć - uśmiecha się do niej.
- W którą stronę idziesz? - pyta.
- Ymmm..tam.
- To chodź- idą razem.
Chłopak odprowadza ją praktycznie pod sam dom
- Dzięki. Miło było cię znów spotkać.
- Pewnie. - uśmiecha się.
- dobra idę bo umrę z bólu.
- Wszystko...twój chłopak zabija mnie wzrokiem.
- Co? - rozgląda się. - On tak ma...
- Do zobaczenia. - żegna się.
- Byłoby miło. Trzymaj się - posyła mu lekki uśmiech i wchodzi do środka.
- Ja go na prawdę lubiłem, ale on się strasznie stara. - mówi chłopak na wejściu.
- Tylko ze mną rozmawiał Harry. - zdejmuje trampki. - Spotkałam go w sklepie.
- Podobasz mu się.
- Jasne. I co? Bieberowi tez?
- Jakby cię zobaczył...
- Bardzo zabawne. Dobrze, że mi się podoba tylko jeden facet. Strasznie marudny. Może ma okres.
- Daj to. - bierze od niej siatki.
Caroline Demi kręci głową i idzie za nim do kuchni.
- Muszę gdzieś pojechać, wrócę koło 9.
- Dobra, dobra...- uśmiecha się nie pozwalając mu rozpakować zakupów. - Zostaw. Powiedz czy będziesz na pewno do 9.
- Koło 9.
- Ale.przed czy po?
- Słońce nie wiem. - bierze telefon i portfel.
- Buzi
Oplata ją w talii i całuje.
- Na razie. - wychodzi.
Dziewczyna biegnie na górę gdy tabletki zwalczają ból. Bierze prysznic. Używa nawet zapomnianego balsamu do ciała. Stoi w satynowym szlafroku od Hazzy i przygląda się odbiciu. Delikatnie nakłada makijaż. Potem idzie do garderoby. Zakłada sukienkę którą dostała na święta. Boso zbiega do kuchni. Tam suszy włosy i przegląda książkę kucharska .
W końcu decyduje się na lasagne. Bierze wszystkie składniki i przygotowywane danie.
Oprócz kolacji, stara się o oprawę.
Gdy stół jest gotowy idzie się uczesać. Robi wysokiego specjalnie niechlujnego koka.
- Ja się staram dla faceta...
Harry wychodzi z auta ,bierze kurtkę i zamyka samochód. Podoba mu się nowy mercedes.
Klepie go po masce i wchodzi do domu. Jest dziwnie cicho i ciemno. Nie...jednak świecą się świeczki. Odkłada wszystko i idzie w głąb domu.
- Kurczę...- słyszy cicho. Demi oblizuje dolną wargę próbując jeszcze raz sałatki.
- Cześć. - Harry całuje ją w policzek stając za nią. - Pięknie wyglądasz.
- Dziękuje - rumieni się słodko i odwraca się do niego.
- Z jakiej to okazji?
Dotyka jego policzka palcami.
- Masz urodziny.
- To nic specjalnego.
- W takim razie po prostu spędzimy razem wieczór. No po tym jak dostaniesz prezent.
- Kolacja. Dzięki - muska jej wargi.
Oddaje pocałunek, ale nic nie mówi. Podaje posiłek do stołu. Ich rozmowa jak zawsze jest luźna, ale ciekawa. W końcu Demi bierze ramkę przewiązaną wstążką i podaje Harry'emu siedząc mu na kolanach. To zdjęcie które zrobili razem w Norwegii, na dwu dniowym wypadzie. Oboje na nartach uśmiechnięci.
- Było tam świetnie.
- Tak, było. Ale to nie tylko to. nie lubię jak się spóźniasz - wręcza mu zegarek.
- Słońce nie kupuj mi prezentów. Dziękuję.
Opiera policzek o jego ramię.
- A podoba ci się?
- Tak, na prawdę. - całuje ją w głowę
Uśmiecha się zadowolona, że jej się udało. W sumie nie wie, które to urodziny ale nie jest to istotne. Jeszcze trochę rozmawiają i Demi wstaje, aby posprzątać.
- Kupmy zmywarkę. Proszę. nie to, że jestem leniwa ale...proszę.
- Jutro będziesz miała zmywarkę - chowa naczynia.
- Szybko... - mówi do siebie i wyciera ręcę.
Bierze go za rękę i prowadzi na górę.
- Tylko że będziesz musiała wybrać, ja się nie znam. - oplata ją ramionami. - Dobra?
- Dobra - kiwa głową z uśmiechem. - Bo ja...Nie mam dziś jeszcze okresu. Wiem, że to będzie za dwa - trzy dni. No i chciałabym to wykorzystać. - mówi patrząc w podłogę.
- Demi nie zmuszaj się. - odwraca ją do siebie.
- Ale ja się nie zmuszam. Tylko ja bym chciała, ale wiem że ty możesz nie chcieć...
- Żartujesz?- podnosi jej podbródek. - Nie masz pojęcia jak bardzo cię pragnę.
Patrzy w jego oczy naprawdę zaskoczona. Można było pomyśleć, że go... nie kręci? Trauma, traumą ale nie może tak żyć. Przecież on ją kocha, nie skrzywdzi jej.
- Nie wiedziałam - przyznaje zgodnie z prawdą. - Moglibyśmy...się. kochać. dziś? - pyta nieskładnie.
- Jesteś pewna? Mów wszystko, każdą obawę, prośbę. Wszystko Demi.
- Tak, ja jestem pewna ale boję się. Ja się nie znam i wiesz... może ci być źle
- O to bym się nie martwił - uśmiecha się w jej stronę.
Stoją w sypialni, a Demi zsuwa z siebie sukienkę. Pod którą ma tylko skąpą bieliznę.
- Kocham cię. Cały czas o tym myślisz jasne?- przysuwa ją bliżej siebie.
- Kocham cię. Będę myśleć.
Kładzie jedną dłoń na jej szyi, a druga pozostaje na talii dziewczyny. Pochyla się i całuje ją.
Demi zamyka oczy. Stara się myśleć tylko o Harry'm. O tym, że jest blisko niego. Z nim.
Mężczyzna przesuwa dłonie po jej ciele. Bada każdy fragment odkrytej i zakrytej skóry.
- Mów jeśli coś będzie nie tak.. - zdejmuje koszule i wraca do ust Demi.
Oddaję pocałunki bardzo czule, dotykając torsu Harry'ego. Jest twardy i wyrzeźbiony.
- Do góry. - łapie ją pod uda i sadza na swoich biodrach.
Ta się śmieje i oplata jego szyję. Łączy ich usta, tym razem odważniej. Mężczyzna wdziera się językiem do jej buzi i rusza w stronę łóżka.
Kładą się na nim. Demi jest na górze. Ciągle całując usta kochanka, rozpina jego pasek.
Harry siada tak, że ich twarze są na przeciwko siebie. Kładzie dłonie na tyłku dziewczyny i dociska ją bliżej siebie. Nie zabierając rąk, zaczyna całować jej dekolt oraz szyje ściskając pośladki brunetki. Ta coś mruczy mu do ucha. Wsuwa palce we włosy mężczyzny. Czuje jego męskość, która nieco wbija jej się w udo. Porusza pomału biodrami i z pomocą Harry'ego, pozbywa się jego spodni.
- Słońce..- wraca do jej ust i rozpina biustonosz.
Harry przesuwa dłońmi po jej płaskim brzuchu, na okrągłe piersi. Dziewczyna wzdycha mu do ust i pogłębia pocałunek.
- Jesteś perfekcyjna. - klęka z nią przy sobie i kładzie na pościeli.
- Powiedział ideał...
- Zjadłbym cię gdybym nie wiedział co czeka mnie za chwilę.
- Ale słodzisz - chichoczę muskając jego usta.
Styles przenosi się na linie jej żuchwy, a palcami bada koronkę która została na jej ciele.
Dotyka wewnętrznej strony uda dziewczyny i momentalnie czuje dreszcz przechodzący przez jej ciało. Demi krócej oddycha, gdy jego dłoń jest nieco bliżej kobiecości.
- Jest ok? Słońce wszystko jest dobrze tak?
- Tak... - mówi cicho.
Próbuje się rozluźnić.
- Jesteś tu ze mną, ja jestem dla ciebie. Będziemy się kochać i będzie cudownie..- zdejmuje jej majtki.
Demi jest już kompletnie naga. Skupia się na całowaniu ust mężczyzny, wiedząc że jest czerwona na policzkach. Drżącymi palcami zaczepia za gumkę białych bokserek.
Harry pozbywa się ich i dołączają one do reszty garderoby.  Całuje okolice jej pępka i nie tracąc kontaktu z jej skórą sunie wyżej. Kończy na ustach i patrzy w oczy dziewczyny. Usadawia się między jej nogami dłońmi pieszcząc jej uda. Zsuwa je do kolan i unosi tak że nogi brunetki są zgięte.
- Tak będzie lepiej. - tłumaczy.
- Wiesz lepiej. Ufam ci - odpowiada spoglądając w zielone oczy mężczyzny.
Całuje ją powoli łącząc ich ciała.
Demi kładzie ręce na ramiona Harry'ego. Czuje rozpychanie wewnątrz siebie. Oddycha dość urywanie. Pozwala na wykonywanie głębszych ruchów przez bruneta.
- Ej słońce..- głaszcze jej policzek.
Udaje jej się uśmiechnąć. Nie może się bać. Nic jej nie zrobi.
- Kocham cię...
- Jak ja ciebie. - przytula ją przyspieszając.
Demi czuje przyjemność. Harry ociera się o każde wrażliwe miejsce w jej ciele. Jest cudownie jak obiecał. Ciało dziewczyny wygina się w niewielki łuk. Zaciska palce na ramionach mężczyzny i krzyczy dochodząc.
To powoduje że i on szczytuje chwilę po niej.
Kładzie się obok brunetki. Dziewczyna kuli się  wtula w jego ramiona i wyrównując oddech.
- Wszystko dobrze?
- Cudownie.
- Kocham cię słońce. - przytula ją mocno i oboje zasypiają.

środa, 4 czerwca 2014

17. You and I.

PONIEWAŻ SKARBIE, UCIEKAJ JUŻ SIĘ ZAKOŃCZYŁ


Trzeba pocałować wiele żab, nim trafi się na księcia.
Budzi się pierwsza. Leży bawiąc się kablem Od lampki.
- Co ty kombinujesz?- słyszy przy uchu.
- Leże sobie.
- Pytam ogólnie.
- Z czym?
- Sobą. Chociażby noc. Duchów nie ma, ale przecież o tym wiesz.
Uśmiecha się przekręcając w jego stronę.
- Nic. Zostałam bo mi zależy.
Harry przekłada jedną rękę po drugiej stronie jej ciała tak że nad nią zawisa.
- Nie wiem czy to prawda.
- Ja nie kłamie.
Podnosi brwi patrząc na nią.
- Nie lubię oszukiwać ludzi.
- Nie dopuszczę do tego żeby znowu czuć co było po twoim wyjeździe. Nie ma mowy - wraca na swoje miejsce.
- A co czułeś? - teraz to ona jest nad nim. - Bo ja strach i tęsknotę.
- I dobrze ci tak.
- Więc co czułeś? Ciebie chyba nie da się zranić.
- Skoro tak uważasz.
- Mówię chyba. Nie mówię, że uważam. Zróbmy chwilę szczerości.
Patrzy na nią głupio.
- Tak bo muszę ci coś powiedzieć. - wzdycha. - Kocham cię - krótko całuję go w usta i szybko wychodzi z pokoju wystraszona.
Harry siada chcąc ją zatrzymać, ale zrezygnowany znowu opada na poduszki.
Demi ubrana w sukienkę zbiega na dół. Robi śniadanie. Zanosi na stół i bierze telefon dzwoniąc do Amandy. Przecież ona nie wie że została.
- Chwila jest dłuższa - mężczyzna zabiera jej urządzenie.
- Ughh. - mruczy pod nosem ale nie kłóci się. Idzie po herbatę i wraca.
- To był największy błąd twojego życia. - mówi spokojnie.
- O czym mówisz?
- Teraz cię już nie puszcze.
- To ja cię kocham, więc to mi zależy.
- Masz problem jeśli to nie prawda.
- Najczystsza prawda. Muszę wyjść...
- Zostań.
- Mogę też iść na 18 w sumie...- mówi bardziej do siebie.
- Więc idź wtedy.
- Jedz śniadanie - staje przy parapecie czesząc włosy. Starannie splata je w warkocza.
- Oduczę się tych moich…tego wszystkiego.
Nie odpowiada. Patrzy przez okno.
- Nie powtórzysz nikomu?- znowu przerywa ciszę.
- Czego? - podchodzi do stołu i siada obok niego z herbatą.
- Jak powiem że cię kocham.
Pochyla się mad stołem.
- A wstydzisz się tego?
- Śmiałem się z Liama.
- Okay. To zostanie między nami. Obiecuję. - kładzie palec na ustach.
- No. - prostuje się na krześle.
Dziewczyna pochyla się zakrywając dłońmi twarz. Zaczyna się śmiać z zachowania Harry'ego.
- To nie jest zabawne.
- To jest zabawne. Jesteś taki spięty. Jakby ci ktoś zaraz krzywdę miał zrobić. To dwa słowa. Powinny wywoływać uśmiech. Jedz - podaje mu kanapkę do ust.
- Ale nie uciekniesz?- sadza ją na swoich kolanach.
- NIe. Mówiłam ci.
- Znajdę i przywiąże.
- To ... nie wątpię - opiera czoło o jego skroń.
- Boisz się mnie prawda?
- Prawda.
- Będę inny.
- Tak?
- Ale..skoro teraz czujesz do mnie to co czujesz to jak się zmienię, to...ugh.
- To nie będziesz groźnym Harrym. Przyzwyczaję się do twoich zasad tylko ...nie groź mi seksem. Proszę.
- Nie ma żadnych zasad - mówi wypuszczając powietrze.
- Wytrzymasz tak?
- Nie drąż.
- Zrobisz jak będziesz chciał.- przekręca się na jego kolanach. Siedzi okrakiem, ale przodem do stołu i je kanapki.
- Brawo. - bierze jedną.
Demi sprząta po śniadaniu zmywając naczynia. Odstawia je na suszarkę. Czy ten człowiek nie może kupić zmywarki?!
 - Tyle kasy a  zmywa ręcznie...Pewnie dlatego ma takie muły - mruczy pod nosem.                                      
Harry siedzi przy laptopie i kontaktuje się z kim trzeba żeby załatwić nowe auto.
- Ale mamy auto. Stoi nadal pod salonem.
- ja do tego nie wsiądę
- Znalazł się...Jest świetna.
- Demi masz ją to się ciesz
- Ciekawe gdzie mam nią jeździć. Mogę ten telefon?
- Możesz.
- To daj – wyciąga rękę .
- Jest w kieszeni - pokazuje na spodnie.  nie odrywając wzrok od ekranu.
Nachyla się i wyciąga komórkę prawie robiąc fikołka.
Odblokowuje i dzwoni do Amandy.
- cześć. Mam niespodziankę.
- No?
- Chcesz sie spotkać ?
- Znowu przylecisz, przecież dopiero..
- Nie. Zostałam.
- Super. Gdzie jesteś?
- U harry'ego.
- O boże..- wstrzymuje oddech.
- Muszę ci parę rzeczy wytłumaczyć. Przyjdziesz po mnie do kościoła?
- Nie wiem...muszę zapytać.
- A tak...Okay. to jak będziesz mogła to przyjdź około 19. Hej - rozłącza się i chowa telefon. Idzie na górę i staje przed szafą. Bierze jego czyste koszulę i prasuje. Nuci pod nosem chodzącą za nią melodie. Lubi sprzątać. Ale nie jest pedantką.
Na 18 Harry wiezie ją do kościoła.
- Czekać?
- Przejdę się.
- Mogę poczekać.
- Możesz iść ze mną.
- Nie.
- Dobrze.
- To czekam - posyła jej uśmiech.
Całuję delikatnie jego policzek i wchodzi do środka. Harry przymyka oczy i myśli. Trochę się w jego życiu zmieniło. Na prawdę ciężko będzie mu się zmienić. Ale liczy na wyrozumiałość.
Bierze głęboki oddech i zwilża językiem usta.
Wsiada do auta, w którym spokojnie czeka aż msza się zakończy.  Widzi Amandę i marszczy brwi. Blondynka wita się z Demi, która wychodzi. Chłopak siedzi i czeka.
- Tam czeka Harry. Pojedziesz z nami?
- Demi co jest grane?
- Nie chciałam go zostawiać.
- Więc będziesz robić za jego panienke?
- Nie robię za jego panienkę - mówi cicho. - To nawet nie jest tak. Zakochałam się.
- Demi..- przytula ją.
- Wiem co robię.
- Skoro tak. Przynajmniej będziesz blisko.
- Jedzie z z nami?
- Nie. Coś ci jutro powiem.
- Powiedz teraz.
- Teraz jeszcze nie ma o czym.
- Mów zrozumiale.
- Chciałabym dzisiaj...wiesz.
- Ten tego?
- Myhm..
Uśmiecha się.
- Skoro tak chcesz. - całuje jej policzek. - To powodzenia.
- Dzięki.
- pApa.
- Cześć. - idzie, a Demi wraca do auta.
Zapina pas, a Harry rusza. Dziewczyna poprawia warkocza ciągle się uśmiechając.
- Znowu ci kadzidło odbije?
- Tym razem to endorfina i oksytocyna.
- Noo dobra.
Wracają do domu. Dziewczyna robi kolację i siadają na kanapie oglądając mecz. Przychodzą koledzy Styles'a. Demi grzecznie zabiera swój talerz i idzie na górę.
Kieruje się do biblioteki. Jedząc czyta książkę.
- Mam zwidy kurwa czy kurwa ona serio tu jest? - pyta Louis.
- Jest.
- Jakim cudem? Jak miała pofrunąć?
- Ale została.
- Jeszcze mi powiedz, że z miłości do ciebie.
- Urok osobisty.
- Trzeba go mieć.
- Poprosiłem, chciała i została.
- Oglądajmy ten mecz - mówi nie zainteresowany Niall.
Chłopaki siedząc do bardzo późna.
Demi zasypia na fotelu z podkulonymi nogami. Książka leży na jej udach. Potem oni wychodzą, a Styles szuka dziewczyny. Bierze ją na ręce i niesie do sypialni w której ma rzeczy. Sam idzie do siebie tylko przemywając twarz i się kładzie.
Zmęczenie wygrywa i zasypia w szybkim tempie.

sobota, 31 maja 2014

Nowy blog - tłumaczenie

Mam dla Was nowy blog. Tłumaczenie Lessons. http://lessons-fanfiction-tlumaczenie.blogspot.com/

16.You are blind to what you hear.

Jesteśmy świadomymi swych czynów dorosłymi i to, co robimy za zamkniętymi drzwiami, jest wyłącznie naszą sprawą. Musisz uwolnić umysł i słuchać swego ciała.
Music
Demi przerażona cofa się i biegnie prosto w stronę Harry'ego popychając go na ziemię. Ląduje na nim a chwilę później nad nimi rozlega się strzał. Kładzie głowę na jego klatce nie pozwalając się ruszyć. Całe auto zostaje przestrzelone kulami. W końcu huk ustaje.
Mężczyzna powoli i ostrożnie wstaje rozglądając się. Auto odjechało.
- Nic ci nie jest? - słyszy cicho.
- Pogięło cię?! Prawie dostałaś!
- Zabił by cię.
- Nigdy więcej słyszysz?! Masz spieprzać i się chować w takich sytuacjach.
- Nie będę patrzeć jak cię przestrzelają!
- Miałaś coś załatwić
- Jesteś głupi - zła wstaje. Drzwiczki auta prawie upadają jej na nogę. Warczy i wchodzi na górę.
Otwiera gabinet i wchodzi do środka. Zabiera dokumenty i idzie na dół.
- Wrócimy spacerem hm?
- Nie mamy wyjścia.
- To chodź - idą obok siebie.
Dziewczyna łapie go za ramię i patrzy w chodnik powoli idąc. Harry ściąga jej dłoń i mocno trzyma w swojej.
- Kto to był?
- Trup.
- Nic ci nie zrobi?
- Słońce za kilka minut będzie martwy.
- To dobrze - mówi obserwując jego profil. Kiedy stał się dla niej ważny?
Po dwóch godzinach są w jego domu. Demi siedzi w kuchni i sprawdza bilety do Dubaju.
- Trzeba ci coś?
- Nie. Muszę polecieć po rzeczy. I zwolnić się z pracy.
- Nie musisz. Załatwię to.
- Czego ty nie możesz? - zamyka laptopa.
Mieć ciebie - mówi w myślach.
- Mogę wszystko.
- Umiesz kochać?
- Pewnie nie.
- Więc nie wszystko.
- Demi nie zaczynaj.
- Nie zaczynam. Od razu się denerwujesz.  - idzie do łazienki. Opatruje starte ręce.
Harry sprowadza rzeczy dziewczyny, ale ciężko jest się mu skupić.
Demi schodzi na dół dopiero wieczorem. Harry wtedy stoi przy oknie i sprawdza coś w telefonie. Demi się przytula.
W jednej chwili znajduje się na parapecie twarzą do niego.
- Co tam słońce?
- Doszłam do pewnego wniosku - bawi się jego włosami .
- Mam pogratulować?
- Można nauczyć się kochać.
- Pewnie można.
- Mogę cię nauczyć jak sama do tego dojde.
- Zobaczymy..
- Mogę coś zrobić?
- Mówiłem. Robisz co chcesz. - zakłada ręce na piersi.
Pochyla się i kładzie swoje usta na jego. Niemal natychmiast jest przyciśnięta to szyby okna. Harry kładzie swoje ręce wzdłuż jej nóg tak.że dłońmi trzyma ją za biodra.
Delikatnie próbuje go całować. Stara się robić najlepiej jak umie. Ten całuje ją gwałtowniej. Wyładowuje całą swoją frustrację. W końcu odrywa się szybko oddychając. Patrzy jej w oczy, a usta tworzą prostą linie nie zdradzającą żadnych emocji.
- Nie lubię takiej miny. Masz sto twarzy.
- Mówię co myślę, w przeciwieństwie do innych.
- To powiedz co myślisz teraz.
- To byłby samobój.
Zakłada ręce na klatka robiąc niezadowoloną minę. Zeskakuję i drepta na górę. Harry prostuje się i bardzo wysila by nie pójść za nią. Demi wchodzi do łazienki i napuszcza wody do wanny. Rozbiera się i zanurza. Opiera głowę o oparcie i przymyka oczy. Sama nie wie kiedy zasypia w wodzie.
Budzi ją głośne uderzanie o drzwi.
- Demi kurwa odezwij się.
- Mhm - przeciera oczy i kicha. Zimna woda i spacer po deszczu dają się we znaki.
- Demi ostatni raz mówię!
- Przecież się odzywam - mruczy i wstaje ale się ślizga i znów upada tyłkiem do wody. - Kurczę ...
- Co jest?- słyszy ciszej.
- Nic nic.
- Wyłaź wreszcie.
- To będzie wyzwanie - ponawia próbę.
- Zaraz mnie szlag na miejscu trafi..
Dziewczyna chichocze pod nosem i dźwiga się. Staje na kafelkach szczekając zębami. Owija się ręcznikiem. Otwiera drzwi i wychodzi. Zmarznięta idzie do pokoju.
- Czemu mi nie odpowiadałaś?- idzie za nią zły.
- Spalam. Jak ci miałam odpowiadać?
- Spałaś? Mogłaś się ut..- zaciska szczeka i milknie.
- zasnęłam przez przypadek. Żałowałbyś ?
- Nie utrzymuje cię tyle przy życiu żebyś się w wannie utopiła.
- Widocznie sprzeciwiasz się losowi Edwardzie.
- Bardzo zabawne..- burczy.
- Zbyt przystojny jesteś na niego - zamyka drzwi.
Mężczyzna idzie do swojej sypialni. Tej gdzie spał z nią. Otwiera balkon i kładzie się.
Ręce układa pod głową i zamyka oczy. 5 minut , 10 minut , 15 mi...słyszy skrzypienie drzwi.
Otwiera jedno oko i rozgląda się. Demi stoi w progu w za duzej koszulce.
- Co jest?
- Mogę spać z tobą?
- Straszy?
- Bardzo. Upiornie.
- Kładź się.
Podchodzi wdrapując się na łóżko. Podnosi kołdrę i układa się pod nią. Przytula się do poduszki i patrzy na mężczyznę. Ten leży caly czas w tej samej pozycji.
- Słodko wyglądasz - mruczy i zasypia.

poniedziałek, 26 maja 2014

15. Good enough.

 HEEEJ JESZCZE RAZ PRZYPOMINAM O NOWYM BLOGU ;D TEŻ O HARRYM, WIĘC JAK CHCECIE TO WPADNIJCIE.

Są osoby, które się pamięta, i osoby, o których się śni.
Demi wraca do motelu i pakuje rzeczy. Jest już  wieczór.
Sprawdza dokumenty i chowa je. Bierze torbę i wychodzi z motelu. Pieszo idzie na lotnisko. Jeszcze dwie godziny. Zdąży.
Idąc znajomymi ulicami słucha muzyki. Trochę się boi. Jest późno. Gdy ktoś obok przechodzi spina się.
Harry idzie za nią od motelu. Z dużej odległości ja obserwuje.
Jakiś chłopak w kapturze trąca ją ramieniem próbując wyrwać jej bagaż. Dziewczyna siłuje się z nim ale nie ma aż tyle siły. Kopie go w czułe miejsce i odchodzi w inną ulice
Styles uśmiecha sie pod nosem i przyspiesza kroku dalej za nią podążając.
Dochodzą pod lotnisk Heathrow. Duży oświetlony budynek widać z daleka.
Demi wchodzi do środka i kieruje sie w odpowiednie miejsce, a Harry zostaje przy wejśćiu.
Widzi tylko jak udaje się na odprawę.
Przełyka nerwowo ślinę  i próbuje patrzeć w inną stronę.
Demi ma przejść przez bramkę. Odwraca na chwilę głowę i zauważa w szybach znaną postać. Wbija wzrok w ziemię i przechodzi skontrolowana. Wskazując jej odpowiednie wejście ponaglając. Samolot ma zaraz startować.
 - Proszę mnie puścić - odwraca się. - Niech pani mnie wypuści - wskazuje na tunel.
- Samolot zaraz startuje proszę pani.
- Nie chcę nim lecieć.
- Bilet się zgadza.
- Niech mnie pani wypuści - powtarza zdenerwowana.
Mężczyzna zdezorientowany otwiera metalowe drzwi i bramki. Harry widzi zamieszanie przy samolocie i z lekka się denerwuje. Cos nie tak z samolotem?
Demi wychodzi na platformę lotniska. Zaczyna padać. Dokładnie pogoda ma taki humor jak ona. Staje na środka lotniska wśród ludzi gdzieś spieszących. Zapomina o bagażu i idzie między innymi. Harry stoi przy siatce i obserwuje startujący samolot. Zdejmuje szpilki i trzyma je w rękach. Czasem ktoś na nią dziwnie spojrzy. Nie przejmuje się. Wychodzi z budynku.
Zagryza wargę zaczesując palcami włosy do tyłu.
- Gdzie mój książę na rumaku? - pyta samą siebie śmiejąc się. Nie ma co wierZyć w bajki.
Mężczyzna chowa ręce w kieszeniach i wraca. Nie będzie stał jak ostatni kretyn z jakiegoś romansidła i moknął w deszczu.
Idą tą samą ulicą nawet tego nieświadomi. W zasadzie to Demi nie ma gdzie wracać. Idzie przed Harrym mocząc z stopy w kałużach.
Mężczyzna podnosi głowę i dostrzega sylwetkę przed sobą. Jest podobna, a ty wariujesz - mówi do siebie. Idzie tym samym tempem, jednak bardziej podejrzliwie patrząc. Normalna osoba chodzi w deszcz bez butów?
Buty. Te buty.
- Co ty tu do cholery jeszcze robisz?
- Miałaś bilet.
- I prawie wsiadłam. Ale nie mogłam.
- Czego się czepili?
- Niczego. Ciebie zobaczyłam.
- I?
- I uznałam, że nie chcę lecieć. - odgarnia mokre włosy.
- Gdzie leziesz?- mężczyzna staje w miejscu.
- Przed siebie. - odpowiada. - Czemu za mną szedłeś? Jak mnie aż tam znalazłeś?
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? Chodź do auta
Posłusznie robi co chce. Siada w jego samochodzie cała mokra
Harry jedzie w kompletnej ciszy. Wchodzą do jego domu. Daje jej jakieś suche rzeczy.
- Przebierz się i połóż bo pewnie zmęczona jesteś. Cztery sypialnie do wyboru. Jutro idź do Amandy, studia, gdzie chcesz. Dzisiaj już późno. - znika w jednym z pokoi.
Demi przebiera się i kładzie na kanapie. Ogląda powtórkę meczu. Czuje że zasypia, gdy jeszcze telewizor rozbrzmiewa nie wyraźnie.
Budzi się w miejscu gdzie zasnęła.
Idzie sprawdzić czy jej rzeczy są suche. Przebiera się i wiedząc gdzie jest kuchnia, udaje się tam. Robi Harry'emu śniadanie.
Sama je przy okazji. Włącza cicho radio stojące na wysokiej szafce. Stara się nie śpiewać. Przypomina sobie Sylwestra i cicho śmieje. Na pewno kłamał, nie śpiewa aż tak źle.
Kaleczy się nożem. Syczy i wkłada rękę pod wodę. Nie zepsuje to jej humoru. Znajduje opatrunek i radzi sobie. Kończy śniadanie. Harry budzi się w między czasie. Wstaje i idzie do łazienki.
Ubiera świeże rzeczy. Dopiero po.muzyce z dołu  przypomina mu się, że nie jest sam.
07:43
karo:)
Schodzi na dół i kieruje się do kuchni.
Demi myje deskę i nóż pod wodą, po czym odkłada je na suszarkę. Na stole stoją talerz z kanapkami.
- Cześć - słyszy.
- Cześć. Zrobiłam ci śniadanie, nie chciałam się rządzić a no i zaraz sobie pójdę
Amanda jest z Liamem w Wenecji. Kazali przekazać, że nie będzie go na spotkaniu gangu. - mówi.tak szybko że ledwo co można zrozumieć.
- Kiedy wracasz?
- Do Dubaju? Nie wiem. Nie po to nie leciałam, aby uciekać.
- Gdzie chcesz iść?
Wzrusza ramionami.
- Pójdę do salonu pewnie.
- Możesz zostać tu, ale to twoja decyzja
- W tym problem, że jakbym nawet chciała...jak to beznadziejnie brzmi..to nie chcę 1. Siedzieć ci na głowie .2. Męczyć swoim towarzystwem. I 3. Być problemem.
- Wiesz że nic z tego nie jest prawdą.
- Jak nie?
- Nie, po prostu.
Siada przy stole wzdychając.
 - Zjedz..Napracowałam się. Poszła nawet krew.
Ten momentalnie szuka czy nic jej nie jest, ale opamiętuje się.
Uśmiecha się lekko do niego. Harry bez słowa zaczyna jeść.
- Dziękuję za suknię .
- Drobiazg.
- Chciałabym zostać. Z tobą.
- Kłamiesz
- Nie. Chciałabym zostać z tobą.
- Mówiłaś podobnie.
- I uciekłam. To był strach. Ale jest gorzej być tam.
- Wróć, nie bronię, tylko uważaj co mówisz. Za dużo gadasz, mało z tego robiąc.
- Taka moja wada.
- Demi jak chcesz.
- Pojedź ze mną na chwilę do salonu. Proszę.
Wstaje, ubiera buty i wychodzą. Jedzie w miejsce gdzie prosiła dziewczyna.
Dokumenty zostały w bagażu. A raczej tylko paszport. W salonie ma dowód i trochę pieniędzy. Idzie do budynku gdy Harry czeka przy aucie. Dziewczyna patrzy w punkt dalej widząc mężczyznę kilkanaście metrów dalej. Mierzy w Stylesa.


czwartek, 22 maja 2014

14. Hello Kitty.


~*~
Demi siedzi w pokoju z babeczką w ręku. Zdmuchuje jedną świeczkę i uśmiecha się.
Ktos puka do drzwi. Idzie leniwie otworzyć.  Kurier wręcza jej paczke, odbiera podpis i żegna sie. Jest zaskoczona jak cholera. Kto znał jej adres?!
W środku jest piękna, długa, krwistoczerwona suknia, a pod nią dwa słoiki. Jeden cały zapełniony 10 centówkami, a drugi tylko z jedną leżacą na słońcu na dnie naczynia.
Domyśla się, że musiał ją znaleźć. Tylko jak. gdy wyciąga suknie, na podłogę wypada karteczka. Odkłada materiał na łóżko i schyla się po papierek.
" Nie bój się, nie ma mnie blisko. Ja dotrzymuje słowa. Nie napisze ci oklepanego KOCHAM CIĘ, ale wiedz, że sprowadziłaś zaćmienie.   H."
Siada na łóżku przecierając oczy. Głęboko oddycha chcąc wyjść z szoku. Jak…co…gdzie i kiedy. Jeszcze raz czyta tekst. Nawet parę razy na głos. Nie może pozbyć się zaskoczenia. Z mętlikiem w głowie przygląda się sukni. Ostrożnie ją składa i kładzie na łóżku obok siebie. Dał jej spokój. Jest wolna. Zamyka oczy i spokojnie oddycha. W końcu sen sam przychodzi i odpływa.
~~*~~
- Liam proszę, chce ją zobaczyć
- Nie.
- Wiem że ci powiedział gdzie jest.
- To idź go prosić.
- Liam proszę.. - Amanda jest bliska płaczu.
- Jesteś pełnoprawnym właścicielem salonu. Będzie płacić kredyt- daje jej dokumenty.
- Co?
- Przepisała ci.
- Nie chce go. Chce ją zobaczyć. Liam...
- Nie do cholery. Ja ci nie powiem. Jak się Styles zgodzi to masz szczęście.
- Dlaczego?! Czemu nie możęsz tego dla mnie zrobić?!
- Bo to ryzykowne. Mogę dac ci telefon.
- jesteś tchórzem. - mówi przez zęby.
- Chcesz z nią pogadać?
- Tak..
- To tu masz telefon.- podaje jej komórkę.
bez słowa wykręca numer.
- Tak?
- Demi jesteś okropna.
- O Boże Amanda...Przepraszam .
- Egoistka, chodząca głupota... - zaczyna ją wyzywać.
- Musiałam. Nie mogłam powiedzieć...A zresztą. I tak mnie znalazł.
- jest w Londynie.
- Wiem. Ale nie oto mi chodzi. Zdałam sobie sprawę że może wszystko.
- Chyba tak..Demi gdzie jesteś? - pyta ciszej.
- Nie powiem.
- Demi..
- Dubaj.
- Zabije cię jak spotkam.
- Zajmij się salonem.
- Przyjedź..chociaż na chwile.
- Dopiero wyjechałam.
- Ale ja tęsknie.
- Zróbmy tak. Spotkamy się ale nikt się o tym nie dowie. Powtórz Szkoda że nie przyjedziesz.
- To jak w filmie.. - chichocze. - ..ale szkoda, chciałabym cię zobaczyć.
- Więc spotkamy się za tydzień. W..Teatrze w.którym miałaś próby.
- Jasne, rozumiem. - mówi smutno.
- Papa
- Cześć. - rozłącza się i oddaje telefon chłopakowi.
Liścik a spotkanie to co innego. Moze ją trzymać w. Pewności że ma.spokój
A tu nagle mroczny rycerz powraca
Demi zgodnie z obietnicą przyjeżdża pp tygodniu
czeka w umówionym miejscu na przyjaciółke.
Siada na starej scenie. Ma na sobie czarną sukienkę z odkrytym jednym ramieniem i  czarną skórzaną kurtkę. Na nosie ma ciemne okulary
W budynku unosi się zapach starości.
Demi słyszy kroki i wstaje czekając. Zdejmuje okulary i przewiesza je przez dekolt sukienki.
Uśmiecha się widząc przyjaciółkę. Amanda przyspiesza i mocno przytula dziewczynę
- Cześć.
- Świetnie wyglądasz.
- Muszę, bo tak mnie nie poznają.
- jest super. - całuje ja w policzek.
- Jak tam?
- Zrobiłaś dobrze. - mówi wypuszczając powietrze.
- Czemu?
- Po prostu - posyła jej uśmiech.
- No powiedz.
- To wszystko jest chore.
- Tak wiem.
- Kiedy wracasz?
- Za dwa dni.
- Sprzedaj spa, ja go nie chce.
- Może wrócę. Zajmij się tym.
- Wiesz że mam do tego dwie lewe ręce.
- Poproś kogoś o pomoc.
- jak ci tam jest? - siadają.
- W porządku. Też tęsknię.
- Spróbowałabyś nie. - trąca ja ramieniem.
Cicho się śmieje. Przytula ją.
Siedzą w tym miejscu bardzo długo. Rozmawiają i nie mogą się rozstać. Demi jedzie do motelu. Bierze kilka rzeczy z torby i idzie pod prysznic. Myje swoje włosy i ciało. Czuje się lepiej po spotkaniu z przyjaciółką. Po kilkunastu minutach wychodzi z łazienki.
Składa brudne rzeczy i kładzie sie do łóżka.
Zmęczona patrzy w sufit. Jej życie jest pogmatwane. Zamyka oczy i po chwili zasypia. Zjada kanapkę i wypija herbatę. Jedzie do banku wpłacić kolejną ratę.
Dopiero w budynku zdejmuje słuchawki. Podchodzi do kasy i reguluje należność.
Pożyczka nie jest duża. Da radę ..Mało jej zostaje, ale da radę. Żegna się i wychodzi. Zakłada okulary i słuchawki idąc przed siebie. Dociera szybko do motelu. Nie chce się tu pokazywać.
Siedzi na podłodze w pokoju i maluje paznokcie. Louis wpada do domu Harry'ego zdyszany. - Mam zabezpieczenia banku. Wchodzisz?
- Jasne - mówi kompletnie go nie słuchając.
- Harry!
- czego?
- Zbieraj dupe. To ten bank co ona ma kredyt
- Nie tykamy się niczego co ma z nią jakikolwiek związek.
- Oj chodź. Kasa się liczy.
- To idź.
- A ty ze mną - ciągnie go za koszulę i wyprowadza z domu. - Ulala jaka laska. - widzi dziewczynę idącą chodnikiem w okularach, czarnych spodniach, białym topie i kurtce skórzanej.
- Dawaj, miałeś sob.. - milknie rozpoznając tę właśnie dziewczynę.
- Właśnie mam taki zamiar.
- Stój, ani sie waż.
-  a tobie o co chodzi?
- Ta jest moja.- ciągnie go w przeciwnym kierunku.
- Od kiedy?
- Od jakiegoś czasu.
- Szybko się pocieszasz. Szybciej. Bo zmienia kody
- Niech zmieniają.. - patrzy jak Demi sie oddala.
Louis staje w pół kroku.
- Słońce ci zaszło?
- Zachodzi.
- Ja tam bym biegł. Ty to zawsze ofiara losu jesteś - Louis jako jedyny mówi szczerze co myśli.
- Idziemy..
- Zdecydujesz się w końcu? - wzdycha i rusza.
- Gościu wybrała jasne?
- Czy jej decyzję mają mieć wpływ na twoje?
- Idziemy powiedziałem. - przyspiesza i urywa temat.
- Idziemy powiedziałem, idziemy - Louis mówi pod nosem robiąc głupie miny.
ten wali go w łeb i wsiada do auta. Jadą do banku. Stoją obserwując, aż każdy prawie opuszcza budynek.


Idę się uczyć ruskiego, a wy komentujcie :) 
Zapraszamy na nowe opowiadanie http://exchange-fanfiction.blogspot.com/


poniedziałek, 19 maja 2014

13. Surfboard.


Nie komentuj moich wyborów. to najwyżej ja sobie zjebie życie

~*~
5 stycznia, Caroline Demi ma urodziny. Tego samego dnia ma wrócić do domu Harry'ego. Ten za to jest na razie w Petersburgu załatwiając jakieś sprawy, a do przeprowadzki są dwa dni.
Demi siedzi na fotelu jeszcze raz wszystko analizują. Bierze komputer i długo się zastanawia...W końcu go zamyka. Chwyta torbę sportową i pakuje parę rzeczy. Zamyka mieszkanie i wychodzi. nikt jej nie pilnuje. Telefon wyrzuca.
Kieruje się na lotnisko. Jeśli już ma kupić bilet to nie kartą. Płaci z gotówki. Wybiera nowe miejsce. Azja. Dubaj. Tam leci. Siedzi w samolocie rysując.
Stara sie wyłączyć myślenie i skupić tylko na kartce i ołówku.
Amanda wchodzi do mieszkania, aby się pożegnać ale nikogo nie ma.
- Liam? - pyta cicho.
- Tak?
- Gdzie on ją wywiózł?
- Co? Harry'ego nie ma w Anglii.
- Gdzie pojechali?
- Pojechał. sam.
- Ale nie mam jej rzeczy.
- Jak to? - wpada do pokoju.
- Pusto..
Rzeczywiście jest tak jak mówi dziewczyna. Wyciąga telefon i dzwoni do Harry'ego.
- Liam nie mam teraz czasu.
- Spieprzyła.
- tyle spokoju będzie. - śmieje sie cicho.
- Czyli mam się tym nie przejmować? Okay.
- Twoja sprawa, wiesz że mnie jakoś nie dyga. Nienawidzę jej gadania.
- Luz. - odpowiada i rozłącza się, aby mu nie przeszkadzać. - Wracamy. Chodź.
- Nie musiałeś mu mówić... - mówi cicho blondynka.
- Sam by to odkrył jakby wrócił. Zresztą nie obchodzi go to.
~~*~~
- Romeo spieprzyła Amanda. – śmieje się Styles do Louisa.
- Nie dopilnował cnotki.
- Bywa.
- Kiedy wracamy?
- Jak wszystko załatwimy.
- No patrz, to ten adres.
- Uwiniemy się w pare dni.
Zabierają się do roboty. Jak dla nich to i tak nie trudne.
Demi wynajmuje jeden pokój u jakieś starszej pani.
Nie ma problemów z językiem. Dobrze się dogaduje. W ciągu dwóch dni zdążyła znaleźć pracę w swoim fachu.
Ma wyrzuty sumienia co do Amandy. Ale gdyby coś zostawiła znalazł by ją.
Idzie ulica ze słuchawkami w uszach.
Jest strasznie ciepło. Ma tylko bluzkę na ramiączkach i spodenki. Czuje sie dziwnie, ale chyba dobrze. Musi zacząć żyć normalnie. Jak człowiek. Jak dziewczyna. Musi.
~*~
Louis z Harry'm zmęczeni padają w domu. Musieli rozładować ciężarówkę z drogim sprzętem.
karo:)
- Dom .. - wzdycha Styles.
- kanapa...
Śmieją się obaj. Harry później jedzie do Demi. W mieszkaniu jest parę rzeczy. Chyba się pakowała.
- Demi?
Odpowiada mu zupełna cisza.
- demi? - chodzi po mieszkaniu.
Dzwoni jego telefon. znów Liam.
- Wróciliście już?
- Liam ja ją zabije. Zabrała ją ze sobą.
- Nie. Amanda ze mną jest.
- Jak to? mówiłeś że się zwinęła.
- Mówiłem... Mówiłem o Demi.
- Trzeba było powiedzieć !
- Skoro do ciebie dzwoniłem to normalne, że o niej mówiłem!
- Pytaj Amandę.
- Ona nie wie.
- Jak ja ją dorwę to się dowie.
- Styles -warczy. - Nie waż się jej dotknąć. Była tak samo zaskoczona jak ja. Zresztą dałeś spokój Demi.
- Miała wybór! Podjęła decyzje i kurwa tak będzie.
- Zmieniła decyzję w ostatniej chwili.
- Mam to w dupie! szukaj jej.
- Jasne. Biedna dziewczyna.
- Co?
- No biedna dziewczyna.
- Liam o co ci chodzi?
- Jesteś niezdecydowany. Po co chcesz jej szukać?
- Powiedziała że zostaje.
- No to co? Zależy ci na niej?
- Jest głupia, wszystko pieprzy.
- No to co jej będziesz szukać?
- Liam kurwa denerwujesz mnie.
- Stwierdzam fakty. Jest dla ciebie nikim, ale łamiąc przepisy zapieprzasz do szpitala aby ratować życie.
- Nie jestem tak głupi jak ty.
- Tak. Ty jesteś głupszy - rozłącza się.
Harry jest p prostu wściekły. Jakby mógł to by to mieszkanie rozniósł. Siada na fotelu i chowa twarz w dłoniach. Spokojnie oddycha to się uspokaja. Nie wie co ma zrobić.